poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Ręczny świder ogniowy - konyza


Dzisiaj opiszę najciekawszy i wg mnie najlepszy pod wieloma względami materiał na świder ręczny jakim jest konyza kanadyjska (Conyza canadensis). Nie jest to rodzimy nasz gatunek lecz przybysz z Ameryki Północnej, w Polsce pojawił się w I połowie XVIII w. w wyniku nieświadomego zawleczenia, obecnie roślina bardzo pospolita na terenie całego kraju, zasiedla gleby luźne, piaszczyste, ugory, przydroża, nasypy, pola uprawne, uciążliwy chwast. Jego pospolite występowanie jest więc zaletą, nie powinniśmy mieć problemu z jego znalezieniem, widywałem go nawet w środku dużych kompleksów leśnych przy drodze, na świeżych zrębach, osuwiskach. Jest chwastem i rośnie nieraz w tak dużych ilościach, że w ciągu kilku minut mogę nazbierać całe naręcze łodyg, zapas świdrów na cały rok. Roślina charakteryzuje się zmiennością rozmiarów w zależności od warunków środowiska, w niesprzyjających warunkach osiąga małe rozmiary, wtedy nie nadaje się na świder, ja szukam na lepszych stanowiskach, wybieram te najdorodniejsze, ok. 1 m wysokości i grube, zawsze biorę kilka sztuk na wypadek gdyby podczas świdrowania złamał się któryś, co się czasami zdarza. Konyza jest roślina jednoroczną lub dwuletnią, w przekroju przypomina łodygę dzikiego bzu, w środku wypełniona jest miękkim rdzeniem.

Na świder wybieramy zdrewniałą, twardą łodygę, po zakończonej wegetacji, możliwy termin pozyskania od jesieni do początku wiosny, najlepiej jesień lub zima, wraz z nastaniem wiosny łodygi kruszeją i trudno o dobry materiał. Sezonowość konyzy jest tu wadą, choć niezbyt dużą, nie tylko ona jest dostępna w określonej porze roku. Jeśli chcę w terenie rozniecić ogień to zbieram łodygi o jak największej średnicy, grubszy koniec od ziemi jest zazwyczaj wilgotny, podsiąka wilgocią od gruntu, dlatego odwracam końce i świdruję cieńszym końcem z górnej części łodygi, który szybciej wysycha w powiewach wiatru.
Na jesieni podczas swoich wędrówek po najbliższej okolicy zbieram najładniejsze łodygi rośliny i przynoszę do domu, robię zapas materiału, starcza na cały rok dla mnie do treningu i jeszcze rozdaje materiały do nauki np. na warsztatach. Mam całe wiązki powiązanych, suchych łodyg konyzy, jeszcze z tamtego roku zostało mi materiału na kilkadziesiąt świdrów, a z innych roślin na świdry pewnie kilka razy tyle, ale to taka moja mania.
Jednak uzyskiwanie ognia za pomocą sezonowanych w domu materiałów nie dostarcza tyle satysfakcji co próby z materiałów zebranych w terenie, traci to dla mnie cały urok i sens bushcraftu, po to właśnie chodzę do lasu by umieć poradzić sobie z dala od domu bez możliwie wszystkich udogodnień i zdobyczy cywilizacji.
Poszukuję takich łodyg by koniec świdra który ulega ścieraniu miał ok. 7-9 mm, czasami zamieniam końce podczas świdrowania, jeśli grubszy koniec wymaga zbyt dużego nacisku lub materiał podstawki jest za miękki w stosunku do twardości świdra to świdruje drugim, cieńszym końcem łodygi. Zawsze wybieram możliwie najdorodniejsze łodygi, dzięki temu świder jest mocniejszy, nie ma obawy że się złamie, samą końcówkę w razie czego mogę zestrugać do odpowiedniej średnicy, z cienkim świdrem tego nie da się zrobić, można lżej naciskać lub zmienić materiał podstawki na twardszy.
Jeszcze jedna ważna rzecz o której chyba wcześniej nie wspominałem, świder o większej średnicy ma większą powierzchnię styku z naszymi dłońmi co jednocześnie przekłada się na wolniejsze opadanie rąk w dół podczas świdrowania. Jeżeli źle dobierzemy grubość świdra (za mała) to możemy przewiercić podstawkę zanim otrzymamy żar, tak samo będzie w przypadku zbyt miękkiego materiału podstawki lub za dużej siły docisku. Gruby świder wymaga większej siły docisku ale jednocześnie możemy wykorzystać miękkie podstawki i otrzymać dużą ilość żaru w krótkim czasie.
Łodyga konyzy na świder powinna być maksymalnie prosta, drobne krzywizny można sprostować w palcach, nożem obcinam wszystkie boczne gałązki i szlifuję na kamieniu, tak by uzyskać równą i gładką powierzchnię. Konyza jest dość twarda dla dłoni, wszelkie nierówności na powierzchni świdra szybko spowodują odciski na dłoniach podczas świdrowania.
Długość świdrów z konyzy do 60 cm, najkrótszym jakim świdrowałem i uzyskałem żar to 18 cm, żadnym świdrem z innych roślin nie udało mi się uzyskać podobnego wyniku. Świder z konyzy od początku można naciskać z maksymalną siłą, ładnie się ściera, drobny i czarny pył łatwo łączy się tworząc żar.

Do świdrów z konyzy używałem na początku podstawek z lipy, pierwszy mój zestaw z roślin znalezionych w terenie, który sam zrobiłem i uzyskałem żar to konyza-lipa. Teraz stosuję najczęściej świerk lub sosnę, rzadziej wierzbę, topolę, klon, kasztanowiec, robinię, olchę czy modrzew. Najlepsze wyniki mam ze świerkiem, jest to uniwersalna podstawka również do świdrów np. z pałki czy łopianu.

Z moich obserwacji wynika, że konyza nie wchłania tak szybko wilgoci z powietrza jak inne gatunki roślin, jest mniej wrażliwa na zmiany warunków. Świdrami z konyzy mam największa skuteczność, 9/10 prób zakończone sukcesem, oczywiście w sprzyjających warunkach, pomijając dużą wilgotność powierza, opady czy silny wiatr.

Również pod względem łatwości uzyskania żaru, nawet przez osoby pierwszy raz trzymające w rękach zestawy do świdrowania, konyza jest jednym z najłatwiejszych, potwierdzają to nie tylko moje obserwacje.
Dalej, zestaw konyza-świerk jest najszybszy jaki udało mi się znaleźć z gatunków dziko rosnących w naszym kraju, jeśli mam zaczernione gniazdo i zrobione wycięcie to potrzebuje niecałe 10 s świdrowania na uzyskanie żaru.
Można powiedzieć, że czas w jakim uzyskamy żar, długość świdra itd. nie mają w zasadzie znaczenia, ważne byśmy otrzymali ogień, reszta to tylko takie przechwalanie się. Tak, to prawda, ale jednocześnie te wyniki są dla mnie odzwierciedleniem umiejętności osoby która coś prezentuje, sposób sprawdzenia, na dobry wynik trzeba zapracować, niezbędne są wiedza i trening, czasami kilka lat, trudno by nowicjusz osiągną przypadkiem najlepszy wynik, nie w tej dziedzinie.

Na koniec życzę wam wytrwałości w dążeniu do wyznaczonych celów, nie zrażajcie się drobnymi niepowodzeniami, w końcu przyjdzie taki dzień, że się uda.

12 komentarzy:

  1. Fajnie opisane, dużo można z tego wyciągnąć, przeczytałem tekst dwukrotnie i jeszcze na pewno do niego wrócę - tak jak do innych. Obecnie szukam materiałów na podkładki (nie chcę robić z żywego drewna i suszyć, żeby drzew nie niszczyć) i czekam na zimę aby nazbierać dużo świdrów tak jak piszesz kilkadziesiąt. Sam wiesz, że zacząłem tej techniki uczyć się pod koniec kwietnia dlatego ciężko było nazbierać najlepszej jakości świdrów pod koniec kwietnia i w maju. A co do chwalenia się wynikiem osiągnięcia żaru to mój rekord 18sekund w lesie z wcześniej przygotowanych materiałów zestawem świerk-nawłoć.
    Pozdrawiam
    P.S. Przez formularz kontaktowy nie mogę pisać wiadomości, nie wiem czemu. Wychodzi na to, że musiałbym mieć bloga swojego.

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc to jest konyza. Długo szukałam nazwy tej rośliny. U nas ( opolskie, bory stobrawskie ) to jest mała roślina. Rozumiem z poprzedniego wpisu, że ma jadalne liścię? Jest też u nas nawłoć kanadyjska, ponoć ks. Dzierżon pszczelarz ją sprowadził. Zdaje się też się na świdry nadaje? Widziałam nie dawno dość mocno wyrośniętą bylicę. Miała zdrewniałą łodygę, czy nadaje się na świder?

    OdpowiedzUsuń
  3. Łodyga konyza kanadyjskiej by nadawała się na świder wystarczy taka o 8mm średnicy w grubszym końcu, z długością nie ma się co martwić. Ścierający się koniec może byc w formie wymiennego sztyfta (min. 5 cm)lub mocowanej końcówki do pozostałej części świdra wykonanej np, z czarnego bzu lub kaliny.
    Tak, ziele konyzy jest jadalne, ostre w smaku, coś jak cebula.
    Tak, nawłoć kanadyjska, jak i wiekszość gatunków z rodzaju nawłoci, nadaje się na świder ręczny.
    Niektóre gatunki bylic nadają się na świder ręczny ale nie polecam, uzyskanie nimi żaru jest trudne.
    Najlepsze gatunki na świder ręczny w naszych warunkach klimatycznych to pałka szerokolistna i konyza kanadyjska w zestawie ze świerkiem. Tak wynika z mojego doświadczenia, ale przede wszystkim badań zamieszczonych w internecie na najlepszych w tym temacie stronach. Porównywano kilkadziesiąt gatunków, dużo prób i osób, najbardziej wiarygodne wyniki. Gatunki które wymieniłem wymagają małej siły docisku, tak aby tylko świder nie wypadł z gniazda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpowiem wam , że warto również pokryć grudką żywicy świder w miejscach gdzie spotyka się z dłońmi. Energicznie nacieramy świder cieńką warstwą żywicy a dłonie nie będą aż tak szybko obsuwać się w trakcie rozniecania.

    Początkującym doradzam również krótką gimnastykę ramion w postaci wymachów, wierzcie mi, że taka rozgrzewka świetnie pomaga w najtrudniejszym momencie kiedy musimy najszybciej obracać świder tuż przed zakończeniem rozniecania.

    Jeśli w początkowej fazie rozniecania piętka świdra, czyli jego podstawa nie zaczyna się ścierać wraz z dniem gniazda, w którym obraza się świder, oznacza to, że piętka i gniazdo zaczynają się nawzajem polerować, czego oznaką może być pisk. Należy wtedy podsypać niewielką szczyptę piasku - najlepszy najdrobniejszy - byle nie wilgotny.

    Jeśli nie uda ci się uzyskać żaru w trakcie rozniecania, nie ponawiaj próby odrazu lecz zaczekaj kilka minut, odpocznij wykonaj kilka rozciągających wymachów ramionami, odsapnij a dopiero po czasie zacznij raz jeszcze.

    Na podpałkę polecam zgniecioną trawę, która leżała pod zwałami śniegu, którą należy jeszcze trochę rozetrzeć w dłoniach, jak również a może przede wszystkim trawiaste ptasie i mysie gniazda zbudowane z traw - jeśli są suce są niezawodne.

    Dla mnie technika ręcznego świdra, mimo, że jest bardziej wymagająca dostarcza mi wiele frajdy i satysfakcji, zresztą już R. Meyers pisał, że częściej korzysta z ręcznego świdra niż z ogniowego łuku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Równie fenomenalnym gatunkiem nadającym się znakomicie na ręczny świder jest czarny bez i jego długie proste odcinki, poza tym wszystkie rośliny z rodzaju przewiertniowate równie dobrze spełniają funkcję świdra.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gryfie, "poza tym wszystkie rośliny z rodzaju przewiertniowate równie dobrze". Zbyt ogólnikowe stwierdzenie, jedne nadają się mniej dobrze, inne bardziej dobrze, hehe.
    Wilson, ciężko znaleźć taki kawałek bzu, musiałby jakiś wiatrołom być.
    Mimo to, że żywica brudzi świder i dłonie to w jednorazowym użyciu i rozpaleniu jest to dobre wyjście, w końcu ważniejszy jest ogień od brudnych rąk.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tam nie mam odcisków, żywicą smarujemy tylko odrobinę tak aby powierzchnia świdra nie była śliska.

    U mnie w okolicach ujścia Strzegomki do Bystrzycy można organizować żniwa łodyg czarnego bzu, od surowych po uschnięte. Poza tym jeśli zetniemy surowy odcinek, to godzinne leżakowanie na kaloryferze czy nad piecem i świder jest gotowy do użycia czy do dalszej obróbki.

    Gdzie pisałeś o polerowaniu?

    Soochy mi tam odpowiadają te rośliny, każdy ma różne preferencje. Ja polecam.

    Jak komuś brudzą się rączki to polecam mydełko i ręczniczek. :D ;)

    http://www.tactical.pl/forum/index.php/topic,59954.0.html

    OdpowiedzUsuń
  8. "godzinne leżakowanie na kaloryferze czy nad piecem i świder jest gotowy do użycia'' - tak, tylko gdzie ja w lesie znajdę kaloryfer ?

    Mam może dziwne podejście, ale staram się rozniecić ogień tym co bezpośrednio znajdę w terenie, bez jakiegokolwiek przygotowania czy dosuszania w domu, niezależnie od warunków, taki jest dla mnie sens bushcraftu. Suszenie świdrów w domu lub przy ognisku rozpalonym inną metodą a nastepnie niecenie nimi ognia w terenie to tak jakbym oszukiwał samego siebie, to staje sie wtedy zbyt proste. Tylko w dwóch wypadkach jest to zrozumiałe, nie mam możliwości wyjścia w teren więc ćwiczę w domu tym co mam, druga, bardziej prozaiczna, brak znajomości gatunków/metod odpowiednich dla zaistniałej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapomniałem napisać o: Ognisko, słońce, ciepły wiatr, można suszyć pod pachą etc.
    Według mnie sensem bushcraftu jest rekreacja, czyli zabawa a nie survival - pseudofilozofia. Ci, którzy korzystali z tych metod pierwotnie nie wykonywali wszystkiego z marszu ale cierpliwie i po kolei do wszystkiego się przygotowywali.
    Poczytaj o Otzim -
    http://survival.strefa.pl/oetzi.htm
    http://www.amazon.co.uk/The-Glacier-Mummy-Discovering-Neolithic/dp/385256591X
    http://www.archaeologiemuseum.it/ - dobra strona.
    http://pl.wikipedia.org/wiki/%C3%96tzi

    OdpowiedzUsuń
  10. Rekreacja, właśnie o to w tym wszystkim chodzi, to ma sens. Mam swoje zabawki i bawię się nimi na swój sposób, ważne że, tak jak i innym sprawia mi to fraję, odpoczywamy.

    O Otzim sporo czytałem, kilka rzeczy próbowałem ale to nie to miejsce i nie ten temat. W artykule http://survival.strefa.pl/oetzi.htm zakradło się kilka błędów, książki z drugiej pozycji niestety nie miałem okazji przeczytać, strona http://www.archaeologiemuseum.it/- OK.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się.

    Nie wiedziałem gdzie zamieścić na tej stronie materiał o Otzim więc wrzuciłem te linki tutaj przy okazji.

    Co to za błędy na stronie Bogdana?

    http://www.tactical.pl/forum/index.php/topic,59954.msg276136.html#msg276136 - ręczny świder vs. łuk ogniowy.

    Dla miłośników i hobbystów tematu rozniecania ognia mała niespodzianka - http://www.archive.org/stream/firemakingappara00houguoft#page/n0/mode/2up

    OdpowiedzUsuń
  12. O plerowaniu i radzeniu sobie z tym pisałem przy wpisie o świdrze ręcznym z pałki.

    Informacje o Otzim są bardzo cenne, sporo można się nauczyć, polecam.

    Dyskusję na temat łuku ogniowy vs. świder reczny też czytałem. Moje wnioski po lekturze, trochę to przykre, ale niewiele osób w Polsce zna się na rzeczy a dyskutuje, pisze coś z sensem. Przeglądając nasze fora i inne strony uderza niski poziom wiedzy, prymitywne techniki ogniowe są mało popularne, nieliczni coś potrafią. Twoje informacje Gryfie zawcze są cenne i czytam je z uwagą. Gdybym mógł to chętnie pojechał bym do Czech, niestety jestem zniewolony przez pracę zawodową, niewiele mam czasu wolnego a o urlopie mogę co najwyżej pomarzyć.

    Dwa błędy które wyłapałem na stronie Bogdana, zapewne nieścisłości w tłumaczeniu: hubiak brzozowy - nie ma takiego gatunku, zapewne chodzi o porek brzozowy, smoła brzozowa [dziegieć] - mylenie pojęć.

    OdpowiedzUsuń