poniedziałek, 27 stycznia 2014

Pentlandyt


Amerykański guru survivalu Allan ''Bow" Beauchamp na stronach www.wildwoodsurvival.com zamieścił artykuł o krzesaniu dwoma kamieniami, a dokładnie pentlandytem i kwarcem. To jedyne źródło informacji, na jakie się natknąłem opisujące wykorzystanie tego rzadkiego minerału do krzesania iskier.

Pentlandyt jest siarczkiem niklu i żelaza, barwy żółtobrązowej o metalicznym połysku, szybko pokrywa się matowym, brązowym nalotem. Kruchy, twardość 3,5-4, rysa czarna. Tworzy skupienia zbite lub ziarniste bez wyraźnych kryształów, prawie zawsze towarzyszy mu pirotyn, który ma właściwości magnetyczne. Pentlandyt występuje zwykle w skałach magmowych, jest ważnym surowcem do otrzymywania niklu, największe jego złoża znajdują się w Sudbury (Kanada). Mój okaz, lita bryła siarczków niklu i żelaza (pentlandyt z domieszką pirotynu) pochodzi z Półwyspu Kolskiego z Rosji. Jest to bardzo rzadki minerał, być może, dlatego nie znalazłem informacji o krzesaniu nim iskier w czasach historycznych.
 
Pentlandyt jest trzecim minerałem, po pirycie i markasycie, którym można skrzesać iskry. Krzesania iskier za pomocą pentlandytu i kwarcu (bądź krzemienia) nie będę szczegółowo opisywał gdyż nie różni się ono niczym od krzesania z wykorzystaniem pirytu, ta sama technika.

W odróżnieniu od pirytu i markasytu, które są tylko siarczkami żelaza, pentlandyt jest siarczkiem żelaza i niklu, nieraz ponad 30% zawartości skały stanowi nikiel. Kolejne, co różni pentlandyt od pirytu i markasytu, to jego mniejsza twardość i większa kruchość, jest to niekorzystne. Pentlandyt gorzej sprawdza się w roli krzesiwa od pirytu czy markasytu, trzeba mocniej uderzać krzesakiem by powstały iskry, większe jest ''zużycie'' pentlandytu, łatwo się ściera i wykruszają krawędzie. Nie mniej, co ważne, pentlandyt umożliwiona skrzesanie iskier i zapłon hubki.

wtorek, 21 stycznia 2014

Pęczak po starosłowiańsku


Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie było Biedronki, Lidla, Kauflanda ani innego supermarketu
spożywczego na osiedlu, ludzie mieli wielki szacunek do jedzenia, bo żywność trzeba było zdobyć. Teraz, im łatwiejszy dostęp do żywności, tym więcej jej ląduje na śmietniku, nawet 50% żywności w ten sposób jest marnowane, a przodują pod tym względem społeczeństwa  najbardziej ''rozwinięte''.

Dziś danie, którego część składników musimy zebrać sami w lesie, gdyż nie wszystko kupimy w pobliskim zieleniaku, na całe szczęcie. Składniki podstawowe są mało wyszukane, kasza jęczmienna pęczak, suszone podgrzybki lub prawdziwki (w sezonie również
świeże), bukiew, sól. Na przednówku dodajemy zieleninę, świeżą pokrzywę, podagrycznik lub czosnek niedźwiedzi. To wersja postna, w wersji bogatszej można dodać mięsiwo.
Suszone grzyby, najlepiej własnoręcznie zebrane, kruszymy na mniejsze kawałki i zalewamy w garnku wodą. Gdy zmiękną dodajemy kaszę i gotujemy na sypko. Pod koniec dodajemy witaminki, czyli posiekaną zieleninę i bukiew.

Gdy potrudzimy się ze zdobyciem składników i przygotowaniem strawy wówczas docenimy wartość pożywienia.

czwartek, 16 stycznia 2014

Kalina koralowa

W kulturze ludowej symbol cierpienia i smutku, a ma takie piękne, szkarłatnoczerwone owoce.  Kalina Koralowa (Viburnum opulus), bo o niej będzie mowa, pospolita roślina wilgotnych obrzeży lasów i łąk.
Owoce dojrzewają we wrześniu, częściowo zostają na krzaku przez zimę, nieraz zbieram je jeszcze pod koniec marca. Ptaki niechętnie zjadają owoce kaliny.
Owoce kuliste, do 1 cm wielkości, czerwone, miękkie, z dużą pestką w środku, o charakterystycznym zapachu i gorzkim posmaku.

Chociaż mało smaczne były użytkowane w przeszłości na różne sposoby, również na terenie Polski. W zimie, gdy brak innych owoców, można przygotować z kaliny smaczne przetwory, mają one swoich wielbicieli. Owoce najlepiej zbierać po przemrożeniu i ugotować je, mają wtedy lepszy smak. Jeśli mamy też inne owoce to możemy je zmieszać.
Owoce kaliny są co prawda jadalne, ale niedojrzałe oraz spożywane ich w dużych ilościach może spowodować mdłości, wymioty i biegunkę ponieważ są lekko trujące. W owocach zawarte są składniki o działaniu rozkurczowym, przeciwbólowym, ściągającym, wzmacniającym, przeciwzapalnym i przeciwkrwotocznym.

Gdy nazbieram owoców kaliny to gotuję je w małej ilości wody, rozgniatam i przecieram oddzielając sok od pestek. Następnie do soku dodaję cukier i
gotuję by zagęścić. Dżem z owoców kaliny używam najczęściej do smarowania pieczywa lub dodatek do ryżu.

A we wsi gadają, co to trujące. A niech sobie gadają:)

wtorek, 7 stycznia 2014

Chrom i wanad

Ciekawy tytuł, brzmi jak poradnik dla hutnika lub nazwa suplementu :)
Nic z tych rzeczy, u mnie po staremu, jak zwykle o ogniu. Na kluczu był napis ''chrome vanadium'' - to źródło pomysłu. Ciekawość skłoniła mnie do prób, jak to będzie ze stalą stopową, czy uda się skrzesać iskry takimi ''zaadoptowanymi'' krzesiwami?


Najszybciej znalazłem płaski wkrętak, z napisem na metalowej części ''chrome vanadium'', a więc stal narzędziowa stopowa z domieszką związków chromu i wanadu. Ze skrzesaniem iskier nie było żadnego problemu. Następny w kolejce był płaski klucz wykonany z takiej samej stali, którym nieco mniej wygodnie się krzesało, ale też dało radę. Jako hubki użyłem postrzępionej na drobno, zwęglonej bawełnianej koszulki. ''Nowoczesne'' stylistycznie krzesiwa wymagały również hubki z ''epoki''. Jeno krzesak kwarcytowy ''stary, ale jary'', nie do końca się wkomponował :)

Gdy już przetestowałem narzędzia ze stali stopowej to z rozpędu dalej począłem krzesać tym, ''co nawinęło się pod rękę''. W ruch poszły stalowe pręty zbrojeniowe, piła do cięcia drewna, brzeszczoty, różne pilniki, przecinaki, dłuta, gwoździe, śruby, wkręty, klucze, szpachelki, sekator itd. Czyli to, co można znaleźć w domu, warsztacie, budowie, pracy czy samochodowym bagażniku, różne rodzaje stali. Niektóre z tych ''krzesiw'' są mało wygodne w użyciu, trzeba się nieźle nakombinować jak sobie z nimi poradzić.  A to tylko część tego, czym można skrzesać iskry, na zdjęciu rzecz oczywista wszystko się nie zmieściło:)

Wypada jeszcze wspomnieć o innej, alternatywnej metodzie krzesania iskier, która zdaje egzamin w przypadku takich przedmiotów jak gwoździe czy wkręty o niewielkich wymiarach. Ze względu na wielkość trudno nimi uderzyć w krzesak z odpowiednią siłą. Metoda polega na pocieraniu o powierzchnię kwarcytu tak jakbyśmy chcieli zapalić zapałkę. Pod kątem ok. 60 stopni przesuwamy szybkim ruchem z góry do dołu mocno dociskając nasze ''krzesiwo'' do kwarcytu. Iskry spadają na hubkę umieszczona na podłożu. Jest to mało skuteczna technika i tylko w przypadku niektórych metalowych przedmiotów jest sens jej zastosowania. Techniką tą udało mi się uzyskać żar przy wykorzystaniu np. stalowej sprężyny od zegara, cienkiej i giętkiej igły do zszywania worków czy wkrętów do drewna o długości ok. 5 cm.

Jak widać technika krzesiwa iglicowego może się przydać.

sobota, 4 stycznia 2014

Gwóźdź i granitowa kostka - miejski zestaw do krzesania iskier


Znalazłem w Biesach, pobawiłem się, stwierdziłem że fajny, więc przytargałem do domu. Taka pamiątka z wyjazdu. Nazwałem go ''zestawem miejskim'', gdyż jego elementy są dostępne w warunkach miejskich. Krzesiwem jest stolarski 22,5 cm długości gwóźdź, krzesak to granitowa kostka brukowa. Na filmie użyłem hubki z hubiaka preparowanej w popiele bukowym i krzemiennego wióra do jej mechacenia, ale równie dobrze można wykorzystać zwęgloną bawełnę.
Nie każdym gwoździem da się w ten sposób krzesać iskry. Producenci oferują duży wybór gwoździ wykonanych z różnej stali.

Zestaw ''miejski'' bazuje na technice krzesiwa iglicowego. Iskry krzeszemy w identyczny sposób.
Ma on jedną wadę, nie nadaje się zbytnio do noszenia, jest ciężki. Ma za to dodatkowe walory, głównie obronne:)





czwartek, 2 stycznia 2014

Krzesiwo iglicowe - problemy rekonstrukcyjne

O krzesiwach tradycyjnych powstało mnóstwo różnych opracowań, opasłe tomy, miliony linków odsyłających, ale gdybyśmy chcieli się dowiedzieć czegoś więcej na temat krzesiw iglicowych, które
to są jednym z typów krzesiwa tradycyjnego to, zarówno w dostępnej literaturze jak i materiałach zamieszczonych  na stronach internetowych informacje są co najmniej niewystarczające. Skłoniło mnie do własnych eksperymentów w tym temacie  i w efekcie powstania niniejszego wpisu.

Trochę historii dotyczącej stosowania krzesiw iglicowych. Jest to mało znana i rozpowszechniona metoda uzyskiwania ognia. Krzesiwa iglicowe używane były na dość ograniczonym terenie, głównie krajów skandynawskich - Norwegii, Szwecji, Finlandii, Danii oraz Estonii i Niemiec. Na terenie Polski znaleziska krzesiw iglicowych datowane na I wiek p.n.e.- II wieku n.e., związane są z wczesnym okresem wpływów rzymskich, między innymi kulturą wielbarską i przeworską. Na terenie Skandynawii użytkowanie krzesiw iglicowych trwało dłużej bo aż do VIII wieku n.e. Krzesiwo iglicowe prawdopodobnie było jednym z pierwszych typów krzesiw jakim człowiek krzesał iskry na naszych ziemiach, w okresie późniejszym zostało wyparte przez krzesiwa sztabkowe.

Pierwszy raz z krzesiwem iglicowym zetknąłem się przeszukując zagraniczne fora o tematyce bushcraftowej, w dziale o krzesiwach tradycyjnych trwała dyskusja o rodzajach stali, z których powstają. Wszyscy jak mantrę, do znudzenia, powtarzali, że stal musi być wysokowęglowa i wysoko hartowana, ale jeden z użytkowników portalu podważył ten pogląd. Iskry można skrzesać również słabszej jakości stalą, o mniejszej zawartości węgla i nisko hartowaną, podał przykład zaczerpnięty z historii. Wtedy nie zgłębiałem sensu tych rozważań, ale wydało mi się to bardzo interesujące.

Na tegorocznych Dymarkach Świętokrzyskich temat krzesiw iglicowych powrócił, okazało się, że nikt w Polsce w zasadzie tym tematem się nie zajmuje. Czas i obszar prezentowany na Dymarkach jak najbardziej temu odpowiadają, więc pomyślałem, że spróbuję coś w tym kierunku zrobić, tak by za rok pokazy ogniowe obejmowały również krzesiwo iglicowe.

Przez kilka miesięcy gromadziłem szczegółowe informacje, poza wcześniej wspomnianymi z forum miałem zdjęcia z muzeów oraz skany książek z ikonografią znalezisk krzesiw iglicowych z terenów Danii i Polski.
Podczas jednego z jesiennych rowerowych wypadów na piaszczystej drodze przy lesie znalazłem ładny otoczak, który z wyglądu bardzo przypominał mi ten ze zdjęcia z muzeum. Gdy wróciłem do domu chciałem jak najszybciej sprawdzić właściwości tego kamienia, poszperałem w rupieciach i znalazłem stary pilnik, iglak z drewnianą rączką - w zasadzie gotowe krzesiwo iglicowe. Pierwsze próby były udane i bardzo optymistyczne, hubka łapała iskry i nie widziałem problemów by wykonać zestaw do krzesania o bardziej historycznym wyglądzie. Sprawdziłem jeszcze przy okazji 22,5 cm stolarski gwóźdź, bez oprawy, chciałem przekonać się o prawdziwości teorii, czy aby na pewno iskry można skrzesać tylko jakąś super stalą.
Gwóźdź był wykonany z dosyć miękkiej (w porównaniu do pilnika) stali a mimo tego uzyskałem wystarczająco dużo iskier, od których  zaczęła się żarzyć hubka. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, co do wcześniejszych przypuszczeń.

Przyszedł czas na wykonanie czegoś optycznie bardziej przypominającego krzesiwa ze zdjęć. Co prawda zdarzają się znaleziska krzesiw iglicowych bez oprawy lub w oprawie rogowej, ale większość występuje z rękojeścią drewnianą i takie postanowiłem wykonać. Doszedłem do wniosku, że dobrym materiałem na rękojeści będzie jesion, twardy, wytrzymały a poza tym, co ważniejsze ma wewnętrzny miękki rdzeń, dzięki czemu łatwiej będzie osadzić stalowy bit. Nic prostszego, wybrałem się do lasu i przytargałem materiał na kilka rękojeści. Ze zdjęć wynikało, że rękojeści były strugane ręcznie nożem lub kształtowana przy użyciu prymitywnych tokarek do obróbki drewna. Ja wybrałem tą pierwszą metodę, taki surowy, prymitywny wygląd jakoś bardziej mi  odpowiadał. W sumie wykonałem trzy rękojeści jesionowe i jedną dębową zdobioną motywem, o różnym kształcie, z tym poszło mi łatwo.

Ogólny zarys jak to ma wyglądać metalowa część krzesiwa miałem, jednak znacznie gorzej było z jej wykonaniem. Wszystkie krzesiwa powstały ze stali wysokowęglowej z przekutych pilników, w domowych warunkach, na gorąco, podgrzewałem i tłukłem młotkiem do uzyskania pożądanego kształtu. Pilnik iglak, którym robiłem pierwsze próby skróciłem i przekułem, koniec bita wchodzący w drewnianą rękojeść podgrzałem i wcisnąłem w miękki rdzeń wypalając otwór, tak by dokładnie pasował przy osadzaniu. Następnie bit selektywnie zahartowałem i wbiłem w drewnianą rękojeść. Cieszyłem się, bo wyglądało wszystko ładnie, ale radość trwała krótko. Zanim choć raz uderzyłem o kwarcyt już stalowy bit był złamany. Okazało się, że przesadziłem z hartowaniem. Kolejny raz zahartowałem już tylko 1 cm pracującej końcówki, w płaskim naczynku z wodą. Po osadzeniu stalowej części krzesiwa i pierwszych testach wyszło, że działa dużo gorzej niż pilnik przed jego przerobieniem. Musiałem mocniej uderzać o otoczak a i tak iskier było niewiele, małe i o niższej temperaturze, bardziej czerwone a nie jak wcześniej jasnożółte. Ponownie rozgrzałem bit, do wyższej temperatury niż uprzednio i zahartowałem, tym razem krzesiwo iglicowe sprawowało się zadowalająco. W tych samych warunkach powstały jeszcze dwa krzesiwa (plus jeden bit zapasowy), które spisują się podobnie.

W próbach zastosowałem kwarcytowy (?)otoczak o gładkich, zaokrąglonych bokach, o jakie łatwo na naszych polach oraz kwarcyt pochodzący z nasypu kolejowego. Wśród znalezisk dominują krzesaki kwarcytowe lub z drobnokrystalicznych piaskowców, ze starannie wygładzonymi powierzchniami, zwykle o formie owalnej, prostokątne lub łódkowate. Ta ostatnia forma była szczególnie popularna w Skandynawii, specjalnie uformowane, płaskie płytki z rowkiem po obwodzie i rzemieniem do wiązania do pasa razem z krzesiwem. Wykonanie jednak tak szlifowanego krzesaka kwarcytowego wymaga sporego nakładu sił, czasu i umiejętności pracy w takim surowcu. Pierwsza forma jest bardziej naturalna, łatwo znaleźć w terenie odpowiedni otoczak jak i nie wymaga od dalszej obróbki.
Jako substytut kwarcytu testowałem kwarc w formie szczotek na innych skałach, piaskowce kwarcytowe, granit, polne otoczaki o zwięzłej budowie i podobnej twardości oraz skały bogate w piryt. Najwięcej iskier powstawało przy uderzaniu o skały pokryte drobnymi kryształami kwarcu oraz kwarcyt. Zauważyłem, że przy używaniu granitowej kostki brukowej najlepsze efekty dawało uderzanie krzesiwem o równą, powstałą w wyniku długotrwałego ścierania powierzchnię.

W skład historycznych zestawów do krzesania czasami dodatkowo wchodziła iglica, którą mechacono hubkę. Krzesaki nie mają ostrych krawędzi więc jest to zrozumiałe, ja używałem krzemiennego wióra.

Nie znalazłem materiałów pokazujących jak używać krzesiwa iglicowego dlatego krzesałem po swojemu, tak jak potrafię. Technika krzesania narzuca się sama, z góry uderzamy krzesiwem mocno w kwarcyt tak by skrzesać iskry, podobnie jak przy korzystaniu z pirytu i krzemienia. Iskry trudno ukierunkować, bardzo przypadkowe, nierówne i jest ich znacznie mniej niż przy krzesaniu innymi typami krzesiw tradycyjnych. Iskry łapałem na hubkę przygotowaną z amadou hubiaka pospolitego preparowanego w popiele, czuła i dobrze zmechacona. Z innych hubek można zastosować błyskoporka, zwęglony beztlenowo len czy bawełnę.
Kwarcytowy krzesak daje możliwość skrzesania iskier nie tylko przy użyciu krzesiwa iglicowego ale również i krzesiwa sztabkowego, co w okresie przejściowym mogło było wykorzystywane.

Krzesiwo iglicowe można używać także trzymając cały zestaw w rękach, bez opierania o cokolwiek. W jedej ręce trzymamy krzesak z przyciśniętym do jego powierzni hubką, a w drugiej mamy krzesiwo, którym uderzamy o powierzchnię krzesaka, tak by iskry spadły na hubkę.




Jeśli rozważyć stal, jaka historycznie była stosowana do krzesiw iglicowych, to w początkowej fazie epoki żelaza z miejscowych rud uzyskiwano stal zróżnicowanej jakości, zwykle jednak o małej zawartości węgla, którą nie da się wysoko zahartować. Bardzo możliwe, że rdzeń krzesiw był wykonany z niskowęglowej stali a tylko powierzchnia była dodatkowo nawęglana. Nie podam tutaj konkretnych, procentowych wartości składników stopu ani twardości, bo nie mam takich danych, nawęglanie stali jest procesem bardziej skomplikowanym technologicznie opanowanym później. Tłumaczyłoby to odejście od używania krzesiw iglicowych na rzecz innych typów krzesiw w dalszym okresie, robionych już z twardszej stali, dużo praktyczniejszych. Przeprowadzono badania doświadczalne (Szwecja), w których do krzesiw iglicowych z powodzeniem zastosowano stal o
zawartości 0,5 - 0,9% C, odpowiada to stali średnio- i wysokowęglowej. Zakres ten można jeszcze poszerzyć, włączając w to zarówno stale węglowe o mniejszej jak i większej zawartości węgla oraz stale stopowe.

Krzesiwo iglicowe jest dość specyficzne porównując jego działanie z innymi typami krzesiw. Mniej skuteczne, wymaga więcej czasu i wysiłku, mocniejszego uderzania o krzesak oraz odpowiedniego materiału na tenże krzesak. Krzemień, który w przypadku pozostałych typów krzesiw jest bardzo dobrym materiałem na krzesak tutaj się nie sprawdza. Dużo mniej jest powstałych iskier z krzesiwa iglicowego, oderwane drobiny stali są za to ''grubsze'' i dłużej się spalają. Pewne znaczenie ma też dobór odpowiedniego materiału krzesaka do stali, z jakiej zrobione jest krzesiwo. Ma jednak jedną, ogromną zaletę, umożliwia skrzesania ognia z wykorzystaniem ''miękkiej'' stali, która zupełnie nie nadaje się do innych typów krzesiw np. sztabkowych czy dwukabłąkowych.
Skoro nie mamy możliwości uzyskania stali o lepszych parametrach, to trzeba zmienić pozostałe elementy, większe znaczenie ma dynamika uderzenia (mocniej, szybciej) niż jakość stali czy surowiec, z jakiego jest krzesak. Doskonale wykorzystali to nasi przodkowie, zrozumienie tego pozwala na skorzystanie z szerszej gamy materiałów, wyroby ze stali niskowęglowej są dużo bardziej powszechne w naszym otoczeniu. Gwóźdź stolarski, który był moim krzesiwem iglicowym i w tej roli sprawdził się, nawet po ukształtowaniu na krzesiwo o bardziej tradycyjnym kształcie i po próbie zahartowania, ze względu na użytą stal do jego wyrobu nie będzie działał. Potwierdza to teorie, że do krzesiwa iglicowego wcale nie musi być używana jakaś super węglowa, wysoko hartowana stal.

Krzesiwo iglicowe to nieznana szerzej metoda na uzyskanie ognia a szkoda, bo warto się z nią zapoznać, wg mnie jest to bardzo ''survivalowa'' metoda. Jej opanowanie może się przydać przy wykorzystywaniu do krzesania domowych przedmiotów o zbliżonym wyglądzie np. gwoździ, wkrętaków, pilników, stalowych prętów, kluczy, siekierki itd., a tradycyjny sposób krzesania w tym przypadku nie zadaje egzaminu. Do uzyskania iskier można użyć szczerszy zakres surowców, jest bardziej uniwersalna.

Przygotowanie tego wpisu wymagało poświęcenia wielu godzin na eksperymenty, wysiłek włożony w próbę odtworzenia tego, co jest związane z krzesiwem iglicowym. Opisałem głównie wyniki swoich doświadczeń plus część informacji, które udało mi się zgromadzić. Zaznaczam jednak, że być może technika krzesania nie jest właściwa, trudno coś więcej na ten temat powiedzieć, bo nie mam punktu odniesienia. Zastosowałem takie a nie inne rozwiązanie, ponieważ wydaje mi się ono wygodne i skuteczne, co uważam za najbardziej istotne. Technika wygląda na prostą, niestety jeśli chodzi o skuteczność to clip jest mało poglądowy, nieraz trzeba się ostukać jak dzięcioł :)

Krótki clip demonstrujący używanie krzesiwa iglicowego: