czwartek, 29 października 2015

Więzienny dymek - ogień przez rolowanie cz. I



Prawdopodobnie pomysł na uzyskanie żaru w ten sposób powstał w obozie jenieckim lub więzieniu w Europie jeszcze przed 1939 rokiem, gdzie stosowano tą technikę do podpalania papierosów/wzniecania pożarów. Wyobrażam sobie taki scenariusz, gdzie osadzeni pozbawieni wszelkich możliwych źródeł ognia wykorzystują to, co było dostępne w celi, a więc bawełniana wata służąca do opatrunków, bawełniane części odzieży, gazety plus popiół z papierosów lub wapno zeskrobane z pobielonych ścian. Rolowano deską na podłodze, miską, lub podeszwą buta. 
Niemiecki ekspert survivalu Rudiger Nehberg, napisał o tym w swojej książce, stąd niekiedy metoda bywa nazywana Rudiger Roll. Technika rolowania jest mało znana, w Polsce nie znam nikogo kto by ją prezentował, ale to nieistotne. Poza filmami na yt znalazłem tylko skąpe informacje na zagranicznych forach. A technika uważam, że łatwa, ciekawa i warta poznania.

Na czym polega ta technika?  Jak nazwa wskazuje na rolowaniu, podobnie jak to się czyni rolując np. liście tytoniu na cygara. W wyniku nacisku i rolowania wywołujemy tarcie pomiędzy włóknami, wzrasta gęstość i temperatura, w warunkach beztlenowych jakie panują we wnętrzu ''cygara'' dochodzi do zapłonu. 

Najlepiej sprawdzają się produkty z czystej 100% bawełny w formie włókien - gaza, waciki, tampony, opatrunki; gorzej elementy odzieży (grubsze włókna) np. spodnie, koszuli, bielizna, ważne by była to czysta bawełniana bez domieszki tworzyw sztucznych. Prócz tego nadaje się papier toaletowy, ręcznik papierowy (czysta celuloza), gazeta (zwykła, nie kolorowa), juta, konopie, len, sizal, włókna pokrzywy. Włókna muszą być wytrzymałe by się nie rozpadły w wyniku rolowania i powstałego ciepła tarcia. Włókna syntetyczne nie nadają się.

Bawełnę czy inne włókna należny skręcić jak najciaśniej tak, by powstało coś na kształt cygara. Następnie w rekach, a później deską (lub inny płaski przedmiot) kilka razy przeciągnąć lekko dociskając do podłoża (np. stołu). Przez rolowanie uzyskujemy coraz większe zagęszczenie włókien naszego ''cygara''  zmniejszy się jego średnica. Stopniowo zwiększamy szybkość jak i docisk. Po kilkudziesięciu ruchach powinniśmy mieć dymiące włókna. Trzeba obserwować co się dzieje z rolowanymi włóknami, czy się nie poluźniają, nie rozpadają. Jeśli wszystko robimy dobrze to, rolowane włókna zmienią swój kolor na ciemniejszy, do czarno brązowego, zaczną dymić, Wtedy przestajemy rolować, wierzchnie warstwy włókien rozrywamy i rozdmuchujemy żarzące się we wnętrzu włókna.

Możliwy jest jak najbardziej zapłon samych włókien (ale tylko niektórych) poprzez rolowanie bez dodatkowych składników (popiołu), jest to jednak trudniejsze i rzadziej stosowane rozwiązanie.

  
Najczęściej stosuje się zestaw włókno + izolator. Prócz bawełny, czy innych naturalnych włókien jako izolator i materiał zwiększający tarcie stosuje się materiał niepalny (z wyjątkami), najczęściej jest to popiół, poza tym: soda, nadmanganian potasu, rdza (tlenki żelaza), wapno, kreda, sproszkowane muszle, kości, siarka z zapałek, pieprz cayenne, podchloryn wapna, dwutlenek manganu (zużyte baterie alkaliczne), azotan amonu, błyskoporek. Dodanie do włókien dodatkowej substancji zwiększa tarcie i utrzymuje ciepło powstałe w wyniku tarcia pomiędzy włóknami, ułatwia zwęglanie włókien i zwiększa szybkość zapłonu. Niektóre z substancji reagują bardzo gwałtownie i trzeba zachować ostrożność, np. nadmanganian potasu, którego jeśli dodamy za dużo wręcz wybucha i włókna zajmują się ogniem. Popiołem czy inną substancją posypujemy włókna na początku zwijania.

 Uzupełnieniem jak zwykle opisu są zdjęcia i filmiki.


środa, 14 października 2015

Mąka z nasion grążela żółtego i podpłomyki

Na licznych  stanowiskach archeologicznych na terenie Europy z okresu mezolitu, obok skorupek orzechów laskowych znaleziono nasiona grążeli. Jak się przypuszcza były one spożywane, tak jak obecnie nasiona zbóż. Z danych etnograficznych wiemy, że między innymi były pożywieniem Indian w Ameryce Północnej. Kilka miesięcy temu o nasionach grążela żółtego pisali Finowie odtwarzający epokę kamienia.

Grążel żółty jest rośliną pospolitą na niżu, objęty jednak częściową ochroną gatunkową (ja zbierałem owoce na prywatnym stawie). Zasiedla zbiorniki wodne stojące lub wolno płynące bogate w substancje organiczne, starorzecza, brzegi jezior i rzeki o wolnym nurcie. Jest to roślina trująca, zawiera alkaloidy działające porażająco na korę mózgową. Owocem jest torebka o makówkowym kształcie dojrzewająca pod koniec lata. Mnie zainteresowały nasiona, które znajdują się wewnątrz torebki.


Nasiona bez obróbki są bardzo niesmaczne, gorzkie. Aby stały się jadalne trzeba je poddać fermentacji, co najmniej kilka tygodni, wtedy smakują jak orzechy. W filmie Mears wraz Gordonem Hillmanem, profesorem archeologii zajmującym się tematyką pożywienia ludzi w epoce kamienia, fermentowali na potrzeby filmu nasiona grążela tylko przez tydzień. Opłukane nasiona roztarli na papkę na kamiennej płycie, następnie zawieli w liście szczawiu, podobnie jak gołąbki i upiekli w gorącym popiele ogniska. Jak można zobaczyć na filmie, tak przygotowany posiłek z nasion okazał się nie do zjedzenia.

 Ja fermentowałem nasiona grążela żółtego przez miesiąc, chociaż myślę, że jeszcze można było wydłużyć ten czas. Torebki umieściłem w garnku, rozgniotłem i następnie zalałem wodą. Szybko dało się poczuć przykry zapach fermentacji. Co kilka dni zmieniałem wodę. Po miesiącu zostały same nasiona, które zmieniły barwę z żółtawej na ciemniejszą, lekko brązową.


 Nasiona wypłukałem dokładnie w czystej wodzie, odsączyłem i wysuszyłem. W ręcznym żeliwnym młynku do zboża zmieliłem na gruba mąkę, nie wyglądała za ciekawie, zielonkawo-brązowa, o zapachu orzechowym. Dodałem wody by zrobić podpłomyki, ale mąka okazała się mało kleista, podpłomyki z samej mąki z nasiona grążela rozpadały się. Dodałem więc ok.1/4 mąki pszennej, ciasto ładnie dało się wyrobić. Zrobiłem z tego 7 podpłomyków, upiekłem je na kamieniu rozgrzanym w ognisku. Przyszła najważniejsza próba, smakowa. Swoim smakiem podpłomyki z nasion grążela niczym szczególnym się nie wyróżniły, podobne do podpłomyków robionych z żołędzi. Nie gorzkie, lekko orzechowe.








Nasiona grążela nie są specjalnie wydajne, do zbioru torebek potrzebujemy łódkę lub podobny sprzęt do pływania. Czas potrzebny do ich przygotowania jest długi z uwagi na konieczność kilkutygodniowej fermentacji. Nasiona były cenione ze względu na dużą zawartość węglowodanów i białka. Rozsądniej było by dodać roztarte nasiona do zupy, tak jak to robili np. Indianie.

Nie zachęcam nikogo do podobnych doświadczeń, są łatwiejsze rośliny do zbioru i przygotowania niebędące pod ochroną. Zrobiłem to dla własnych doświadczeń. W tym roku wyjątkowo niski poziom wody w zbiornikach wodnych ułatwiał zbór niektórych roślin. Ciekawostką jest sposób pozbywania się goryczy z rośliny, część roślin jest niejadalna tylko z uwagi na swój gorzki smak. Niektóre metody przygotowania pozwalają na pozbywanie się szkodliwych substancji w roślinach tak, że umożliwia to ich spożywanie. Część roślin bogatych w składniki pokarmowe np. węglowodany, zawiera również szkodliwe substancje, których można się pozbyć na różne sposoby np. gotowanie, ługowanie, suszenie.