piątek, 24 kwietnia 2015

Pesto z pokrzywy


Pesto z pokrzywy robię od wczesnej wiosny do późnej jesieni, chociaż najsmaczniejsze powstaje z młodych majowych listków pokrzywy, bez ogonków. Zwykle nie starcza mi zapasów zrobionych jesienią i zbieram już w marcu małe pokrzywy z nabiegłymi czerwono łodyżkami, jest trochę ostrzejsze w smaku, ale też dobre.


Pesto z pokrzywy używamy tradycyjnie do makaronu, ale też do kanapek, naleśników, pęczaku, zup czy sosów.


Liście pokrzywy myjemy, odsączamy i miksujemy w blenderze, dodajemy dla lepszego smaku zmielone orzechy (włoskie, laskowe, nerkowca, migdały) lub pestki (słonecznika, dyni, pinii), zielone oliwki, tłusty twaróg, oliwę z oliwek ewentualnie inny olej roślinny, sól, pieprz. Zwykle razem z pokrzywą miksuję też inne dzikie rośliny np. czosnaczek, czosnek niedźwiedzi, podagrycznik, bluszczyk kurdybanek, szczaw dla nadania lepszego smaku i aromatu pesto. Z braku aromatycznych dzikich roślin można użyć choćby natki pietruszki.

Pesto przechowujemy w lodówce, warto zrobić większy zapas.









 

Przepis na spaghetti lub penne z pesto pokrzywowym. 
Gotujemy makaron, na patelni delikatnie go podsmażamy na oleju, dodajemy pesto a następnie stary żółty ser. Razem podsmażamy aż ser się roztopi. Na talerzu polać jeszcze odrobiną oliwy z oliwek. Czasami dodaję jeszcze posiekany na drobno ząbek czosnku lub kabanosy.
Bardzo wartościowe, smaczne danie do przygotowania w domu przez cały rok.




Jak widać faza na zielone u mnie trwa, dołączcie do AWP  (Anonimowi Wyznawcy Pokrzywy)  :)

wtorek, 21 kwietnia 2015

Ogniowa wiertarka bezwładnościowa

Uwaga, będzie podchwytliwe pytanie, z czym się wam kojarzy puszczanie bąka? :)
Obawiam się, że dla większości niestety nie z atrakcyjną zabawką dla dzieci, a fizjologią człowieka. Mi się z dzieciństwem, jestem ostatnim pokoleniem wychowanym bez elektronicznych zabawek. Kiedyś ktoś mnie zapytał jak działa wiertarka bezwładnościowa, bo nie potrafił sobie tego wyobrazić, mimo zdjęć i opisu. Nakręciłem filmik by wspomóc skurczoną wyobraźnię :)

Działanie wiertarki bezwładnościowej i bąka zabawki oparte jest na zbliżonej zasadzie, edukacyjne i ciekawe pokazanie praw fizyki i mechaniki w praktycznym zastosowaniu. Konkretnie chodzi o działanie siły bezwładności w nieinercjonalym układzie odniesienia. Zabrzmiało groźnie? Wektorów i rachunku tensometrycznego nie będzie, za to potrzebna jest wyobraźnia i odrobina umiejętności technicznych :)
Podam praktyczne wskazówki jak zbudować wiertarkę, opiszę jej działanie oraz wymienię wady i zalety.

Pierwotnym i najszerzej znanym zastosowaniem wiertarki bezwładnościowej było wiercenie otworów, zaś ogień jest wtórnym. Wiertarki tego typu były znane już w neolicie, stosowane do wiercenia otworów w np. bursztynie i kości. Ogniowa wiertarka bezwładnościowa pomimo niezbyt skomplikowanej budowy i łatwości obsługi rzadko była stosowane do krzesania ognia.

Wiertarka bezwładnościowa składa się z pionowego wiertła, obciążnika, poziomego ramienia i sznurka. Pionowe wiertło może być jednoczęściowe lub z wymiennym bitem - dwu lub trzy częściowe. Jednoczęściowe wiertło jest najprostsze do wykonania, składa się z prostego kija, ma zasadniczą wadę, pod wpływem tarcia ściera się jego dolna część, jego żywotność ogranicza się do ok. kilkunastu razy.

Ponieważ swoje wiertarki używam na pokazach zdecydowałem się na wiertło z wymiennym bitem, jest to wygodne rozwiązanie, mogę bez problemu zmieniać bity na te wykonane z rożnych gatunków drzew oraz  średnicy i długości (w pewnych granicach). Mogę w ten sposób testować inne gatunki, wymiana bitu jest prosta, zajmuje kilka minut, jeden bit wystarcza na 5-10 prób.

Na górnym końcu zrobiłem otwór przez który przechodzi sznurek, można też zrobić poprzeczne nacięcie lub zmniejszyć średnicę i obwiązać. Materiał na wiertło jest taki sam jak przy łuku ogniowym, do wiertarki zwykle używam lipy. Ze względu na twardość jak i rurkowatą budowę na wiertło z wymiennym bitem użyłem pędu dzikiego bzu. Koniec wiertła wzmacniam naturalnymi jelitami lub ścięgnami by uchronić go przed pękaniem.

Obciążnik można wykonać z kamienia, ceramiki, drewna lub połączenia tych materiałów. Kamień jest bardzo dobry pod warunkiem, że mamy czym wywiercić otwór, co w prymitywnych terenowych warunkach okazać się może niewykonalne, chyba że są to miękkie skały. Miękkie i zwykle lekkie skały są mało wytrzymałe, zdarza się, że pękają w trakcie użytkowania wiertarki. Drgania powstałe podczas wiercenia przenoszone są na obciążnik. Pozostaje poszukać kamienia o naturalnej formie dysku ewentualnie go obrobić do takiego kształtu, a następnie wywiercić otwór. W warunkach domowych obróbka kamienia, nawet z tych twardych skał nie jest już czymś skomplikowanym. Ceramiczny obciążnik jest łatwy do wykonania, bez problemu możemy nadać mu dowolny kształt i wielkość. Mam taki obciążnik w wiertarce mniejszej, przeznaczonej do wiercenia otworów. Ceramika jest bardziej niż drewno czy kamień narażona na pęknięcia w czasie przenoszenia i użytkowania pod wpływem drgań przenoszonych z wiertła na obciążnik.

Wykonanie obciążnika z kamienia czy ceramiki jest czaso- i pracochłonne, dlatego wykonałem w swoich ogniowych wiertarkach bezwładnościowych obciążenie z drewna lub połączenia drewna i kamienia. Wybieramy ciężkie drewno  i tniemy piłką plaster. Jeśli dysponujemy elektryczną wiertarką to zrobienie otworu nie nastręcza problemów, ale spróbujcie tego samego w lesie, w prymitywnych warunkach bez współczesnych urządzeń.  Najłatwiejszy do zrobienia w warunkach polowych obciążnik wg mnie to połączenie drewna i kamieni, pomiędzy kawałkami płaskich deszczułek umieszczamy dodatkowo  kamienie dla zwiększenia masy i mocujemy wszystko razem sznurkiem lub jak ja to zrobiłem jelitami. Otwory w deseczkach bez problemy przewiercimy łukiem ogniowym, mają 2-3 centymetry grubości, a nie jak w obciążniku wykonanym tylko z plastra pnia 10 cm lub więcej.
Drewniany obciążnik w mniejszej wiertarce to plaster z dębowego pnia o średnicy ok. 12 cm i grubości 8 cm, kamienie w większej wiertarce mają wielkość dużej cytryny.

Masa, a zatem i wielkość obciążnika jest nie bez znaczenia, dobieramy ją odpowiednio do wielkości wiertarki, średnicy wiertła i jego twardości. Zasada jest podobna jak w łuku ogniowym, większa średnica i twardsze drewno to większy nacisk, tu większa masa obciążnika. Jeśli nasz obciążnik będzie za lekki to wiertko nie będzie się ścierać i produkować czarnego, gorącego pyłu. Jeśli masa będzie zbyt duża, to duża bezwładność wiertarki wpłynie na jej szybkość, tak też będzie źle. Tutaj przydaje się doświadczenie i wyczucie. Jeśli mamy nieco za lekki obciążnik to możemy spróbować zmniejszyć średnicę wiertła (bita), stosujemy taka samą zasadę jak przy innych metodach ciernych (łuk ogniowy, świder ręczny), mniejszy nacisk to mniejsza średnica, i odwrotnie, wzrost średnicy oznacza większy nacisk. Drugi sposób to dołożenie kamieni lub wymiana na większe. Jeśli wykonamy obciążnik o zbyt dużej masie próbujmy do ''odchudzić'', z drewnianym nie powinno być problemu.

Poziome ramię wykonujemy z drewna, do końców mocujemy sznurek. Aby wiertarka sprawnie działała przyjmuje się, że powinny być zachowane odpowiednie proporcje. Stosunek długości wiertła do ramienia i sznurka powinien wynosić 4:3:5. Długość wiertła liczymy od miejsca zamocowania sznurka na górze do ramienia, ramię tyko 1/2, bo mamy dwa trójkąty, a długość sznurka to przeciwprostokątna w trójkącie.
Dla przykładu moja większa wiertarka ma wymiary: długość wiertła 67 cm, długość ramienia 45, długość sznurka 49 cm, mniejsza odpowiednio: 55, 33 i 39 cm, są to orientacyjne wielkości.

Średnica wymiennych bitów ok. 10-12 mm i długość 6-8 cm, mają zmienną średnice na długości, tak by się blokowały w wiertle z bzu. Podstawkę robię z tego samego materiału co bity.

Wiertarkę wprawiamy w ruch obrotowy skręcając sznurek wokół wiertła a następnie naciskamy w dół na ramię, To spowoduje rozkręcenie sznurka i obrót obciążnika wraz ze świdrem aż do skręcenia sznurka w przeciwnym kierunku. Wiertarka pracuje raz w jedna, a raz w drugą stronę. Zaczynamy od lekkiego nacisku stopniowo go zwiększając co spowoduje zwiększenie obrotów. Łatwej było mi to zrobić niż opisać.

Jak wygląda ogniowa wiertarka bezwładnościowa na tle innych metod. Jej budowa jest skomplikowana w porównaniu do świdra czy łuku i pracochłonna. Czas, w jakim uzyskujemy żar jest porównywalny z innymi metodami. Niektórzy mają problem z utrzymaniem obrotów i właściwą pracą, tak jak i inne metody wymaga opanowania. Jest ciężka i zajmuje dość dużo miejsca, przenoszenie w plecaku elementów na świder czy łuk jest dużo łatwiejsze. Wiertarka zyskuje jedynie w przypadku porównania wysiłku włożonego w uzyskanie żaru, przy mniejszych można to zrobić nawet jedna ręką. Podsumowując ogniowa wiertarka ma więcej minusów jak plusów, to było powodem sporadycznego jej stosowania. Dobra metoda na pokazy, gdyż mogą z niej korzystać 2 osoby jednocześnie, również dzieci. Miłej zabawy :)


czwartek, 9 kwietnia 2015

Szałas potu na powitanie wiosny




Świat szamanów, zjawisk nadprzyrodzonych coś, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć, objąć wzorami matematycznymi istniał od zarania dziejów. Czasy się zmieniały, powstały różne religie, mamy XXI wiek i rozkwit nauki. Jestem bardzo sceptycznie nastawiony do takich rzeczy, ale spotkało mnie kilka razy w życiu coś, czego nie potrafię sobie w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć.
28-29 marca tego roku wziąłem udział w szałasie potu w przepięknym miejscu w Puszczy Bolimowskiej. Wywarło to na mnie tak duży wpływ, że postanowiłem o tym napisać. Oczywiście głębsze odczucia są sprawą bardzo indywidualną i osobistą, pozostawię je więc dla siebie.

O szałasie potu słyszałem już kilka lat temu, jednak nie potrafiłem się zdecydować. Może nie byłem jeszcze gotowy?  I stało się tak, że znajoma zaprosiła mnie do wzięcia udziału w szałasie potu na powitanie wiosny, nie wahałem się ani chwili. Poczułem, że ten szałas jest mi potrzebny. Rozwojowi fizycznemu powinien towarzyszyć harmonijny rozwój duchowy.

Jana Szeligę, który miał poprowadzić te warsztaty twardej ścieżki poznałem już wcześniej na Konwencie, gdzie wtedy zorganizował chodzenie po żarze. Nie wiedziałem nic o szałasie potu, poza tym, że coś takiego jest. Byłem bardzo podekscytowany, nie wiedziałem jak zareaguję.

Co to jest w ogóle ten szałas potu, po co się to robi? Szałas potu jest jedną z praktyk twardej ścieżki (nazwa umowna). Mogą one obejmować np. chodzenie po ogniu, szałas potu, zakopywanie w ziemi, podróże przy bębnie, marsze transowe, tańce spontaniczne, diady komunikacyjne, medytacje dynamiczne. Twarda ścieżka to ogólnie ćwiczenia poszerzające świadomość, oddziaływające na umysł poprzez ciało i jego zmysły. Mają na celu rozwój, przemianę i samopoznanie, występują w szamanizmie, hatha jodze a nawet w treningu aktorskim czy survivalu.

Na miejsce przyjechałem wcześniej, by rozejrzeć się po okolicy. Gdy prawie wszyscy (kilka osób dojechała później) uczestnicy dotarli na miejsce zjedliśmy wspólnie obiad, a następnie zaczęliśmy praktyki. Przygotowaliśmy opał na ognisko, znieśliśmy na miejsce, ułożyliśmy stos i zbudowaliśmy szałas potu. Wykorzystaliśmy do tego celu koce, plandeki, linki i giętkie gałęzie. Szałas był duży gdyż, musiało się w nim zmieścić kilkanaście osób. Przy dźwiękach bębna podpaliłem ogniowym świdrem ręcznym stos, pięknie się cały zajął, kamienie nagrzewały się. Po koncercie na misach tybetańskich zaczął się szałas potu, 4 rundy  przerwane kąpielą w rzecze. Okadzanie, intencje i przywoływanie sił, czekanie na to, co się wydarzy, puszczanie. Oczywiście wszyscy są w tym czasie nago. Do środka wnoszone były kolejne rozgrzane do czerwoności kamienie, przez długi czas oddawały zgromadzone ciepło, temperatura wzrastała, pot coraz obficiej ze mnie spływał, stawało się nieznośnie gorąco. W szałasie było ciemno, prócz wysokiej temperatury zapachy spalanych ziół i aromatycznych mieszanek. Na koniec kamienie polane były wodą, było bardzo gorąco! O krzykach i innych doznaniach nie napiszę :)
Rano rozebraliśmy szałas, śniadanie i spacer po puszczy. W sobotę pogoda była niepewna za to w niedzielę już wiosenna, słoneczna. Usiedliśmy w kręgu, a następnie ''wysyłaliśmy orły''. Jest to pewnego rodzaju ukierunkowana medytacja, gdzie wypuszczamy nasze życzenia/problemy. Jeszcze smaczny wegetariański obiad, pożegnania i rozjechaliśmy się do domów.

Były osoby, dla których ten szałas był pierwszym, ale kilka osób przybyło po raz kolejny. Każdy i za kolejnym razem inaczej przeżywa szałas potu, by miał on sens trzeba się puścić, otworzyć. Chodzi tu duchowość, a nie wyłącznie o czysto fizyczne pocenie się. Warsztaty jak dla mnie były niesamowite, jeszcze kilka dni po powrocie do domu je przeżywałem. Oceniam ich wpływ bardzo korzystnie, szałas mi pomógł, kolejne orły lądują :)

Sława.

sobota, 4 kwietnia 2015

Przynieś obiad z lasu :)




Jeden z nielicznych wpisów relacjonujących to co zrobiłem kilka godzin temu.

Las, który jest dla mnie odwiecznym źródłem mocy. Poszedłem na swoją polankę, taką czułem potrzebę. Wędrówka po lesie, by posłuchać wiosennego śpiewu ptaków i szumu drzew, zobaczyć pierwsze kwitnące rośliny, zwolnić oddech, naładować się energią lasu, poleżeć na mchu, wsłuchać się, poczuć ziemię, ciepło słońca na policzku i przynieść obiad :)

Dzisiejszy spacer nad strumieniem w lesie bardzo udany. Największe zaskoczenie to czosnek niedźwiedzi, szok! Coś czego się nie spodziewałem u mnie, setki razy tędy przechodziłem i nigdy go nie było. A teraz ogromne zdziwienie, 3 kępki czosnku w niewielkiej odległości. Być może ktoś posadził, trudno powiedzieć? Będę miał cebulki to jeszcze dosadzę.

Niektórym się wydaje, że jem tylko rośliny zielone. Nie, tak nie jest, moja dieta jest bardzo urozmaicona. Tak wyglądał dzisiejszy obiad, sałatka: mniszek, podagrycznik, dziki szczypiorek, gwiazdnica, ser typu feta, pomidory, jajko, papryka, czarne oliwki. Mój organizm potrzebuje witamin i minerałów, stąd też wiosenna faza na sałatki z dodatkiem dzikich roślin. Do tego kluchy z selerem naciowym i dobre piwo, też produkt roślinny. No to na zdrowie :)

Pozostałe zdjęcia:  https://picasaweb.google.com/101961305466505913296/PrzyniesObiadZLasu