Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Powroźnictwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Powroźnictwo. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 18 lipca 2023

Sznurek z robinii akacjowej

 
Łyko robinii akacjowej to bardzo dobry surowiec na sznurki. Roślina bardzo ekspansywna, ma negatywny wpływ na środowisko, należy ją więc zwalczać. Nie miejmy skrupułów przy zbieraniu kory z młodych pni robinii. 

Materiał pozyskujemy w okresie wiosenno-letnim, gdy łatwo ona odchodzi od pnia i jest elastyczna. Pozyskujemy długie i wąskie pasma łyka z korą, której należy się pozbyć, np. za pomocą noża. 


Poniżej oczyszczone łyko robinii akacjowej. 



Jak widać na zdjęciu, łyko można dzielić na warstwy. 


Gdy mamy przygotowany materiał, możemy przystąpić do skręcania sznurka. Skręcamy równej wielkości pasma. Tam gdzie są cieńsze, słabsze lub się kończą dobieramy kolejne. Pamiętajmy o utrzymaniu odpowiedniej wilgotności łyka, łatwiej nam będzie pracować. 


Skręcanie sznurków z naturalnych materiałów jest czasochłonnym, ale lekkim i miłym zajęciem zwłaszcza, gdy upalne popołudnia spędzamy w obozie, w cieniu drzew. Tego typu sznurki robię, przy okazji, np. gdy pilnuję wędek. W większości do bieżących zastosowań. Łyko z robinii jest łatwiejsze do przygotowania niż łyko z wierzby. Właściwości z kolei sznurka z łyka robinii akacjowej zbliżone są do sznurka z wierzby czy lipy. 

poniedziałek, 6 lipca 2020

Sznurek z situ i łuk ogniowy


Sit to roślina zielna z rodziny sitowatych, których w Polsce rośnie ponad 20 gatunków. Pospolity w miejscach wilgotnych sit rozpierzchły tworzy gęste kępy. Jego rurkowate łodygi do długości około 1 m świetnie nadają się do wyplatania koszy i skręcania sznurków.

Materiał zebrałem na podmokłych łąkach. Po kilku dniach, gdy podsechł i stał się mniej łamliwy przystąpiłem do skręcenia sznurka. Praca z sitem jest przyjemna, łodygi są miękkie i łatwo się je skręca. Długie, nie trzeba często dobierać kolejnych i jednocześnie proste, nie plączą się.

Na jednym końcu związujemy kilka łodyg situ. Drugi rozdzielamy na dwa pasma równej grubości i ciasno skręcamy cały czas w jedną stronę.


Gdy zmniejsza się grubość pasma wyrównujemy dodając kolejne łodygi. Sznurek powinien być równo skręcony i mieć jednakową grubość. Staranność wykonania przełoży się na jego wytrzymałość. Do łuku ogniowego wystarczy sznurek o długości 1m.


Wytrzymałość sznurka z situ sprawdziłem używając go łuku ogniowego. Zestaw - deseczka, świder, docisk i łuk, zrobiłem z sosny.


Na bagnach zebrałem puch pałki i nawłoci na hubkę. Obozowisko rozłożyłem w młodniku sosnowym, aby mieć osłonę od wiatru i suche podłoże. Sznurek z situ sprawdził się doskonale. Kilkukrotnie uzyskałem żar a sznurek nie uległ zniszczeniu.


Porównując go do sznurków skręconych z traw jest bardziej wytrzymały. Do jednokrotnego otrzymania ognia za pomocą łuku ogniowego mogłem zrobić cieńszy sznurek niż ten widoczny na zdjęciach. Zaskoczyła mnie wytrzymałość tej niepozornej rośliny. Tak, przede mną jeszcze dużo nauki. 

czwartek, 12 września 2019

Łapcie z lipowego łyka


Oto one, pierwsza para łapci z lipowego łyka, które własnoręcznie zrobiłem. Pozyskałem korę i ze trzy dni leżała. Nie miałem czasu zająć się wyplataniem łapci. Przez ten czas lekko podeschła i zrobiła się mniej elastyczna, nie na tyle jednak, aby utrudniło to pracę. W końcu  zebrałem siły i wziąłem się do roboty. Nie dysponowałem żadnymi rysunkami ani instrukcjami jak takie łapcie wypleść, więc robiłem to po swojemu. Doświadczenie w wyplataniu mam bardzo niewielkie, z łapciami żadne, to i szło mi na początku opornie. Splot prosty, ale nadanie odpowiedniego kształtu i rozmiaru już trudniejsze. Połączyć trzeba tak, aby łapcie były funkcjonalne i nie rozpadły się po kilku krokach. W sumie zrobienie pary łapci zajęło mi około godziny. Wyglądają jak sandały. Jak na pierwszy raz nie najgorzej.

Oceniam, że przy odrobinie wprawy czas ten można by skrócić o połowę. Mniejsza o czas, ważniejsza satysfakcja. Przymierzałem lipowe łapcie i całkiem wygodnie się w nich chodzi. Założyłem je na gołą stopę i przywiązałem lipowym sznurkiem. Trudno mi jeszcze powiedzieć coś więcej na temat wytrzymałości takiego prymitywnego obuwia. Zbyt krótko je używałem. Zedrę kilka par to ocenię.

Nie oczekujcie, że napiszę poradnik ze zdjęciami jak krok po kroku takie łapcie wykonać. Po pierwsze jest jeszcze, co poprawiać. Druga sprawa to robiłem je intuicyjnie, tak jak czułem.

poniedziałek, 2 września 2019

Łapcie z łyka


Łapcie z łyka chciałbym mieć :) Chciejstwo trudne do spełnienie, gdyż w Polsce obecnie nikt z tego, co wiem nie robi. Nie ma nawet rzemieślników prezentujących jak zrobić takie łapcie. Jeszcze kilka lat temu łapcie robił jeden pan niedaleko Radzynia Podlaskiego w cenie 200 PLN za sztukę. Cena bardzo wygórowana moim zdaniem biorąc pod uwagę, że w roku ubiegłym udało mi się kupić jedną parę łapci na Jarmarku Jagiellońskim w Lublinie od Białorusinów. Mieli tego pełne torby, za parę zapłaciłem tylko 30 PLN. Zrozumiałe, że za Bugiem inne warunki niż u nas. Za tą cenę nikt w Polsce nie zrobi takich łapci. Pomyślałem, że czas na naukę nowych umiejętności i wykonanie własnych łapci z łyka.


Na jarmarku było dwóch rzemieślników, którzy pokazywali jak się wykonuje łapcie. Podejrzałem oraz kupiłem parę na wzór. Mam też zdjęcia prostych łapci przywiezionych przez Czechów na warsztaty archeologii doświadczalnej do Żmijowisk.


W necie można znaleźć dużo zdjęć z różnymi wzorami z muzeów etnograficznych. Gorzej, jeśli chodzi instrukcje i materiały wizualne, gdzie było by pokazane jak krok po kroku zrobić łapcie. Przynajmniej ja ich nie znalazłem na interesujący mnie wzór. Na szczęście nie ma problemu z materiałem i wyobraźnią :)

Łapcie z łyka nazywane niekiedy postołami to jeden z najbardziej archaicznych typów obuwia. Historyk Jędrzej Kitowicz opisując ubiór Rusinów z drugiej połowy XVIII wieku wspomina: „Idący w daleką drogę mieli zapas po kilka par chodaków łyczanych i te pospolicie niósł, każdy swoje, na plecach powieszone.” Łapcie plecione z łyka były noszone na terenach Polski do XIX wieku, a na niektórych terenach, głównie wschodnich, jeszcze w pierwszych dekadach wieku XX. Podobnie było na Ukrainie, Białorusi, Litwie, Estonii, Łotwie, Rosji i Finlandii. Chodzili w nich mężczyźni, kobiety i dzieci. Przez cały rok, na co dzień, w podróży jak i do pracy. Nogi najczęściej owijano onucami, łapcie przywiązywano sznurkiem (nie zawsze). Czasem też dla wygody i ocieplenia dodatkowo wnętrze łapci wykładano sianem lub mchem. Łapcie były wyplatane najczęściej z taśm łyka lipy, wierzby, wiązu lub brzozy. Wykonuje się je technika krzyżową. Największymi zaletami łapci były powszechna dostępność materiału i prostota wykonania. Zwykle dla siebie i rodziny wykonywali je mężczyźni w okresie wolnym od innych prac. Po kilku dniach łyko wysycha i traci elastyczność, dlatego przed założeniem trzeba było je namoczyć. Największą wadą łapci jest ich niska trwałość, ulegały zużyciu już po kilku dniach.


Techniki i kształty łapci były różne. Taśmy mogły przebiegać względem osi podłużnej łapci kątem prostym (zachód, w tym tereny Polski) lub skośnie (Rosja, Finlandia). Na terenach wschodnich łapcie przeważnie były głębsze, z wyższymi bokami, noskami i napiętkami.

Nosiłem łapcie zwykłe oraz bardziej płaskie, jakich używano zakładano do np. prac polowych. Te ostatnie najbardziej mi się spodobały ze względu na proste wykonanie i wygodę. W zasadzie jest to sama podeszwa a zamiast noska są dwie szerokie taśmy z łyka. To, że wystarczają na kilka dni nie ma dla mnie znaczenia. Góra godzina pracy i mam parę łapci. Nie to żeby mnie nie było stać na zwykłe buty. Potrzebuję je głownie na pokazy historyczne. Dobrze byłoby się nauczyć je robić. Pokazy dawnych rzemiosł interesująca rzecz. Do nauki robienia łapci można użyć taśm wyciętych z tektury czy tworzywa sztucznego. Ja poprzestanę na tradycyjnych materiałach.

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Sznurek z lipowego łyka


Pisałem już o sznurkach z łyka wiązu i wierzby, ale to z lipy najczęściej produkowano sznury i powrozy. Produkcja lipowych sznurów w północnej Europie sięga czasów mezolitu. To poprzednik lnu i konopi. Lipowe łyko jest bardzo wytrzymałe i zarazem elastyczne, robiono z nich nawet liny cumownicze i postronki. W przeszłości wykonywano z niego też różne elementy odzieży, łapcie, worki, kosze, sieci. Z łyka kręcono kiedyś łyczaki, czyli sznury.

Kora lipy ma charakterystyczną budowę, pod wierzchnią warstwą kory znajduje się warstwa łyka, które składa się z kilku (10-12) cieńszych warstw. To one są materiałem na sznury. Łyko zrośnięte jest z korą i wymaga oddzielenia. Niekiedy, o ile mamy dużo szczęścia, możemy znaleźć w terenie już gotowe łyko lipowe, które wystarczy skręcić. W czasie moich wędrówek zdarzyło się tak kilka razy, zwykle w pobliżu zbiornika wodnego lub rzeki. Procesy zachodzące w wodzie sprzyjają rozdzieleniu kory od łyka. Znacznie częściej znajduję w lesie lub gdzieś przy drodze uschnięte gałęzie lipy. O ile łyko nie będzie przegniłe też można z niego zrobić sznury. Jakość przypadkowo znalezionego w terenie łyka jest zwykle niska, co wpływa na wyrób końcowy.


Jak dawniej robiono sznury z lipowego łyka? Tradycyjnie łyko pozyskiwano wraz z korą z rosnących drzew, a następnie moczono w wodzie przez dłuższy czas. W wyniku tego procesu następowało rozdzielenie łyka na warstw. Korę zdzierano w maju i czerwcu. W pozostałych miesiącach zbiór jest również możliwy, ale najłatwiej zrobić to, gdy krążą soki. Wtedy kora łatwo daje się oddzielić od pnia i możliwe jest uzyskanie kawałków ponad 5 m długości, ale nie ma takiej potrzeby. Dłuższe łyko będzie się nam tylko plątać. Wybiera się możliwe proste pnie bez bocznych gałęzi o grubości około 10 cm i tnie na kawałki długości 1,5-2,5 m. Pomagając sobie nożem oddzielamy od pnia pasy kory wraz z łykiem. Zgromadzoną korę wiążemy w wiązki i zanurzamy w wodzie, obciążamy kamieniami lub kłodami. Moczenie jest konieczne, aby rozdzielić łyko na poszczególne pasma, które sklejone są substancją podobną do śluzu. W zależności od temperatury wody trwa to 1-4 miesięcy. Gnijąca kora nie pachnie zbyt pięknie, dlatego najlepiej moczyć ją w wolno płynącej wodzie lub jeziorze. Jeśli moczę korę np. w wiaderku lub podobnym pojemniku, to od czasu do czasu zmieniam wodę. Po upływie kilku tygodni/miesięcy sprawdzam czy rozdzieliły się warstwy kory. Jeśli nie, to znaczy, że wymagają dalszego moczenia. Gdy kora rozwarstwiona jest na pasma, przystępujemy do jej oczyszczania. Oddzielamy korę zewnętrzną od łyka, które następnie dzielimy na cieńsze pasma. Mogą one wymagać jeszcze wypłukania ze śluzu, aż będą czyste.


W sytuacji awaryjnej, jeśli nie możemy tyle czekać, to przy odrobinie wprawy można spróbować oddzielić za pomocą noża warstwę łyka od kory. Postępujemy tak samo jak z korą innych drzew (np. wierzba, wiąz), które wykorzystuje się do robienia sznurków. Innym sposobem na szybsze uzyskanie łyka jest gotowanie w ługu.

Oddzieloną od pnia korę umieszczamy w garze, wsypujemy popiół i zalewamy wodą. Gotujemy przez kilka godzin do momentu aż łyko będzie się rozwarstwiać. Po wypłukaniu i wysuszeniu otrzymujemy surowiec na sznury.


Łyko lipowe jest miękkie, łatwe do skręcania a powstałe z niego sznury bardzo wytrzymałe. Długie pasma oznaczają, że nie musimy co chwilę dołączać kolejnych pasm, sznurek dzięki temu zyskuje na wytrzymałości. Skręcanie sznurów wygląda dokładnie tak samo jak z innych surowców. Przed skręcaniem włókna można zwilżyć w wodzie, aby zmiękły, łatwiej wtedy będzie się nam pracować.


Bez skręcania, cienkie i długie taśmy, można stosować do prowizorycznych wiązań tam, gdzie nie potrzebna jest duża wytrzymałość np. do wiązania ziół czy szycia koszy z traw. Skręcone, cienkie sznurki z lipowego łyka pomocne będą przy zszywaniu np. płatów kory, jeśli będziemy robić z nich pojemniki. Grubsze, bardzo wytrzymałe sznurki używam np. do łuku ogniowego na pokazach historycznych. Mam też łapcie zrobione z lipowego łyka, które zakładam się na nogi owinięte w lniane onuce i wiązane również lipowym sznurkiem. To tylko mała część możliwości zastosowania lipowego łyka.


Kiedy lipowy sznurek własnego wyrobu zniszczymy, możemy zrobić z niego rozpałkę. Jest w pełni biodegradowalny i szybko ulega rozkładowi. Przy sobie nosze zapas łyka i w razie potrzeby skręcam potrzebnej mi grubości i długości sznurek. Oczywiście, trzeba na to mieć czas. Tylko czy mi się gdzieś spieszy?  Nie, odpoczynek wiąże się ze zwolnieniem a nie z ciągłym pośpiechem.

sobota, 15 września 2018

Sznurek z wierzby na trzy sposoby - część III




Trzeci sposób na zrobienie sznurka z wierzby jest najbardziej pracochłonny, ale finalnie otrzymujemy produkt najwyższej jakości.



Łyko, które oddzieliliśmy od kory możemy powiązać i zachować do momentu, gdy znajdziemy czas aby się nim zająć. W tym czasie wyschnie ono i stanie się kruche. Aby możliwe było zrobienie sznurka świeże bądź też wysuszone łyko gotujemy przez 15 minut w wodzie z popiołem. Kilka garści popiołu na 5 litrowy kociołek wystarczy. Ma to na celu jego zmiękczenie. Kolor łyka zmieni się na brązowy i stanie się elastyczne. Dłuższe gotowanie powoduje, że włókna robią się mniej wytrzymałe.



Po ostygnięciu i wypłukaniu włókna rozwieszamy do przeschnięcia.



Gdy chcemy zrobić sznurek łyko ponownie moczymy w wodzie aż zmięknie, a następnie rozdzielamy na drobniejsze włókna.



Z tak przygotowanych włókien skręcamy sznurek.



Sznurek z gotowanego w ługu łyka wierzby zachowuje elastyczności po wyschnięciu. Jest bardzo wytrzymały.



poniedziałek, 10 września 2018

Sznurek z wierzby na trzy sposoby - część II


W drugim i trzecim sposobie na sznurek z wierzby bez narzędzi już się nie obejdziemy. Niezbędny jest co najmniej nóż. Ścinamy gałęzie/pnie o grubości 3-8 cm, najlepiej proste, bez bocznych odrostów. Korę nacinamy nożem, podważamy i odrywamy całe pasma kory od pnia.


Tak możemy zrobić w przypadku cienkich pni i elastycznej kory. Przy grubszych pniach wygodniej jest wpierw rozłupać ja na pół lub ćwiartki i dopiero zdejmować korę. Ten sposób ściągania kory jest też korzystniejszy gdy jest ona sztywna.

W okresie wiosna-lato, a więc gdy krążą soki, ze ściągnięciem kory nie powinniśmy mieć problemu. Po nacięciu można ją ściągać całymi pasmami. Jesienią i w zimie pozyskanie kory jest utrudnione, gdyż przylega ona mocno do pnia. Szczególnie, kiedy panują ujemne temperatury i wszystko jest zamarznięte. Na to też jest sposób. Gałęzie/pnie razem z korą lekko przypiekamy nad ogniskiem. Powierzchnia kory zmieni kolor na lekko brązowy.


Kora nie może być zwęglona, gdyż wtedy stanie się krucha. Jeśli za mało lub za wolno pogrzejemy, to kora nie odejdzie. Nie chodzi o wysuszenie, a o szybkie podniesienie temperatury pnia z korą. Wysoka temperatura powoduje wydzielanie się pary wodnej z wnętrza i odparzenie kory od pnia. Jak uważnie się wsłuchamy, to będzie słychać ciche syczenie uchodzącej pary wodnej. Obracamy i przesuwamy gałąź, tak aby równomiernie była przypieczona na całej długości. Od razu po przypieczeniu (na gorąco) ściągamy korę. Pracujemy w rękawiczkach, łatwo o oparzenie. Proces przypiekania na ogniskiem znacznie ułatwia oddzielanie kory. Nawet w zimie nie ma z tym problemu. Zadanie to łatwiej wykonać, jeśli pnie wcześniej rozdzielimy na połówki lub ćwiartki. W ten sposób otrzymamy równej szerokości pasy kory. Korę zaczynamy ściągać od końca pnia, lub po przełamaniu od środka ku końcom połówek.


Po oddzieleniu kory od pnia musimy usunąć zewnętrzną, sztywną warstwę kory, która jest bezużyteczna.


Oczyszczone łyko trzeba jeszcze rozdzielić na pasma równej szerokości. Ostatni etap to skręcanie sznurka. Tak przygotowany sznurek niejednokrotnie męczyłem w łuku ogniowym, jest bardzo wytrzymały. Najlepiej używać bezpośrednio po wykonaniu, gdy włókna są wilgotne i elastyczne. Po wyschnięciu dalej zachowuje pewną elastyczność.











piątek, 7 września 2018

Sznurek z wierzby na trzy sposoby - część I



Wierzba to bardzo pospolite drzewo. Rośnie szybko, preferuje tereny wilgotne i świetliste. Kora wierzby jest jednym z najlepszych i najłatwiej dostępnych naturalnych materiałów na sznury. Jest łatwa do pozyskania i przerobienia. W zależności od gatunku i rodzaju wierzby, pory roku w jakiej pozyskujemy surowiec, właściwości jakie ma mieć wykonany przez nas sznurek, korę wierzby możemy przetworzyć na trzy podstawowe sposoby.

Najszybsza i najłatwiejsza do przerobienia jest kora z młodych, żywych gałęzi wierzby. Pozyskujemy ją w okresie wiosna-lato, gdy krążą soki. Jest wtedy elastyczna i bez problemu można ja oddzielić od zdrewniałej części. Ścinamy możliwe długie, proste pędy o grubości palca, które mają jak najmniej gałązek bocznych. W Polsce dziko rośnie około 30 gatunków wierzb i tylko niektóre nadają się do tego celu.

Pęd w grubszym końcu nacinamy nożem, po czym rozdzielamy na pół posługując się tylko palcami, tak jak to jest widoczne na zdjęciu. Jeśli zrobimy to prawidłowo, to otrzymamy dwa równej grubości kawałki, a zarazem po oddzieleniu kory, dwa pasma o równej szerokości. Gdy nie mamy noża gałązkę przełamujemy mniej więcej w połowie długości i korę oddzielamy palcami.





W pierwszym sposobie nie oddzielamy łyka od warstwy kory i nie gotujemy jej w ługu. Nie ma takiej potrzeby, gdyż młoda kora jest bardzo elastyczna i cienka. Sznurek skręcamy z kory i łyka zaraz po ściągnięciu z gałęzi i używamy do wiązań. Jest wtedy elastyczny i wytrzymały. W miarę jednak wysychania sznurek z wierzby zrobiony pierwszym sposobem robi się sztywny i kruchy. W pewnym stopniu elastyczność sznurka można przywrócić mocząc go w wodzie.