środa, 25 maja 2022

Prymitywne krzemienne noże w oprawie z lepiszczem

Zebrałem kilka nieretuszowanych ostrzy z krzemienia, radiolarytu i obsydianu. Wydłużony trójkątny kształt został uzyskany poprzez odbicie miękkim tłukiem specjalnie wcześniej ukształtowanej odłupni. Ta technika pozwala na otrzymanie bardzo funkcjonalnych ostrzy o naturalnie ostrych krawędziach. Tępe końce ostrzy okleiłem lepiszczem. Dzięki obłym kształtom i zastosowanemu materiałowi ostrza wygodnie trzyma się w dłoni, chwyt jest pewny, mniej męczący i bezpieczny.  

Eksperymentowałem z różnymi składnikami lepiszcza, zmieniałem składniki i proporcje. 


Ochra, zimowe odchody jelenia, żywica sosnowa, wosk, dziegieć, popiół, węgiel drzewny, zmielony piasek. 


Uzyskane mieszanki w każdym przypadku dały bardzo pozytywne rezultaty. 


Lepiszcze jest mocno związane z ostrzem, nie pęka, nie kruszy, nie klei się do rąk. Praca takimi ostrzami jest pewniejsza niż przy osadzeniu w drewno lub poroże. Prymitywnych krzemiennych ostrzy w oprawie z lepiszczem używam jak noży, a więc głownie do cięcia. Noże takie są praktyczne, proste i ostre.

piątek, 20 maja 2022

Ziołowy makaron z podagrycznika


Makaron bez mąki, rosnący na dziko w lesie? Ziołowy makaron z podagrycznika, to próba zastąpienia makaronu tradycyjnego. Podagrycznik ma długie, wąskie łodyżki, które po ugotowaniu przypominają makaron spaghetti. Najsmaczniejsze są te zbierane w kwietniu i maju, później robią się łykowate i niesmaczne. Wybieramy rośliny rosnące gromadnie, które mają najcieńsze i najdłuższe łodygi.



Odcinamy liście i dolne części pozostawiając same łodyżki. Prawie jak spaghetti :)



Wrzucamy przycięte łodygi podagrycznika do garnka z osoloną wodą i gotujemy około 10 minut aż zmiękną. 



Odlewamy wodę, odsączamy i wykładamy na talerz. 


Podajemy np. z sosem, startym serem. Na zdjęciu danie sezonowe, makaron z podagrycznika podany z sosem z  żagwiaka łuskowatego. Trochę za dużo mi tego sosu wyszło w stosunku do makaronu, ale co tam, dzikie jest dobre ;)

piątek, 13 maja 2022

Moja przygoda z krzemieniarstwem - cz. 3

 

Na sukces trzeba zapracować, czasem ciężko i długo. A kiedy go ogłosić, co uznać za sukces? Porównując dla przykładu prace własne z pracami innych flintknapperów udostępniane na grupach tematycznych. Był okres, że miałem więcej czasu. Oddawałem się wtedy z lubością nauce obróbki krzemienia. Regularne ćwiczenia spowodowały u mnie ''czucie materiału''. Jak widać na zdjęciach szło mi coraz lepiej. Przerabiałem więcej i bardziej zróżnicowanego surowca. Opalizujące szkło błękitnej barwy było materiałem na mały grot z wcięciami. 

Zielone szkło z denka od butelki też przemieniłem w grot. 


Grot z mlecznobiałej szklanej płytki ściennej. 


A tu taki sam materiał tylko kolor inny. 


Nóż wykonany z fragmentu okiennej szyby z rękojeścią owiniętą czarną taśmą izolacyjną. 


Nóż z ceramiki sanitarnej - o ile dobrze pamiętam, to drugie życie umywalki ;)


Nóż wykonany z większego fragmentu płytki (szary gres?) podłogowej. Rękojeść owinięta różnokolorowym przewodem elektrycznym.


Z mniejszego jak kawałka udało się zrobić niewielki grot. 


Krzemień pasiasty jako surowiec krzemieniarski na początku bardzo mnie rozczarował. Pięknie wyglądał, ale charakter miał paskudny ;) Trudny do obróbki, twardy, niekiedy nieprzewidywalny. Spróbowałem pierwszy raz obróbki termicznej surowca. Po taki przygotowaniu ''zmiękł'' i można było z nim współpracować. 


Z małych fragmentów krzemienia pasiastego zrobiłem kilkanaście grotów strzał.

 
Te groty też są wykonane z krzemienia tyle, że mniej pasiastego ;)


Z letniego wyjazdu nad Bałtyk przywiozłem krzemień, który przyjemnie się obrabiało. Miękki, o ciekawej kolorystyce w białe, szare i ciemniejsze plamy. 


Z bryły o innej kolorystyce wykonałem nóż z ze skórzanym oplotem z zawieszeniem na szyję. Poniżej na tym samym zdjęciu utrzymany w podobnej stylistyce nóż wykonany z krzemienia czekoladowego pochodzącego z okolic Wierzbicy. 


Ostry zestaw prehistorycznego łowcy - nóż  do większych prac + wiór do bardziej precyzyjnych cięć. Ostrze zrobiłem z krzemienia świeciechowskiego szarego biało nakrapianego, oprawa z drewna dębu z owijką ze ścięgien jelenia. 

poniedziałek, 9 maja 2022

Szlakiem walk partyzanckich w Puszczy Solskiej, ziemianka Wira, szpital leśny 665, wielokulturowość.

Idziesz lasem ciesząc się z kilku dni wolnego, podziwiasz uroki przyrody. Śnieżnobiałe, pachnące kwiaty tarniny, zieleń wiosennej trawy, ciepłe majowe słońce, jest pięknie, wszystko pragnie żyć. I wtedy, w środku lasu przy drodze zauważasz nagrobek. W taki dzień ja ten, ktoś zginął...

Pierwsze dni maja upłynęły mi na wędrówce po Puszczy Solskiej. Dawno nie byłem w tych okolicach, a szkoda, bo to dobre miejsce do takiego odpoczynku, jaki lubię. Mało ludzi, a dużo przepięknych lasów. Lasów, które skrywają wiele tajemnic i ludzkich tragedii. Powstanie styczniowe, I wojna światowa, II wojna, każde takie wydarzenie to krzyże. Polacy, Żydzi, Tatarzy, Ukraińcy, inne grupy narodowościowe, z map znikło wiele wsi i cerkwi, z dawnej wielokulturowości w zasadzie nie pozostało nic.

 



W okolicznych lasach skrywały się liczne oddziały AK, BCH, AL, GL, partyzancki radzieckiej oraz mieszkańcy, którzy skrywali się przed represjami za akcje dywersyjne. W dniach 18-24 czerwca 1944 roku pod Osuchami doszło do największej bitwy partyzanckiej II wojny światowej. 30-tysięczna armia hitlerowska otoczyła 10-krotnie mniej liczebne oddziały partyzanckie w celu ich zlikwidowania. Jednym z nielicznych dowódców, któremu udało się wyjść z okrążenia był Wir. W Osuchach znajduje się jeden z największych cmentarzy partyzanckich, warto na chwilę się zatrzymać, by oddać hołd.

Puszcza Solska stwarza doskonałe warunki do przećwiczenia przepraw wodnych. 


Jeśli nie wędrujemy utartymi drogami, to jest to konieczność. Rzeki nie są tu duże, ale bagna już budzą respekt. Niekończące się podmokłe bory porośnięte sosną, mchami i bagnem zwyczajnym, otwarte wody topielisk z czarnym, śmierdzącym błotem. Lepiej szukać obejścia niż ryzykować.

 

Pomysł marszu szlakiem walk partyzanckich Puszczy Solskiej wyszedł w trakcie majówki. Zaciekawiła mnie postać ''Wira'', walk partyzanckich, jakie rozegrały się na tym terenie oraz ich sposób na przeżycie w ciężkich wojennych czasach. Bardzo ciekawym obiektem na szlaku jest rekonstrukcja ziemianki Wira. Powstała w miejscu gdzie znajdował się partyzancki obóz AK, którego dowódcą był Konrad Bartoszewski, ps. ''Wir''. Wiedzie do niego kręta droga, teren wokół otoczony bagnami. Wkopana w piaszczysty pagórek porosły sosnowym lasem ziemianka zapewnia ciche, ciepłe, bezpiecznie schronienie. Duża, wysoka, z izolacją, szczelnym dachem i doświetlającym oknem w połaci. Stół, prycze, szafki, wieszaki, koza do grzania i kucharzenia, niezbędne wyposażenie obozowe, lampy naftowe, wełniane koce i książki do czytania. W dużym stopniu oddaje techniczne aspekty partyzanckiego ukrywania się w lesie. Atmosfery, jaka wtedy panowała nie odtworzymy.
 


Szpital leśny 665.



Gdybym miał tylko taką możliwość, to chętnie bym zamieszkał w ziemiance przez kilka miesięcy. Jakby jeszcze tu nikt przez ten czas nie zawitał, żaden urzędnik, grzybiarz, detektorysta, leśnik, myśliwy, ciekawski czy zbłąkany turysta, to byłbym przeszczęśliwy. Niestety mój sen się raczej nie spełni, gdy odwiedzałem to miejsce wycieczek było kilka...


wtorek, 3 maja 2022

Docisk do łuku ogniowego z żywicznej gałęzi.


Twarde drewno użyte na docisk do łuku ogniowego jest OK, ale docisk z żywicznej gałęzi jest znacznie lepszy. Tak wynika z moich obserwacji.

W poradnikach dotyczących łuku ogniowego znajdziemy informację o tym, aby na docisk do łuku ogniowego użyć twardego drewna. Polecane gatunki: dąb, grab, buk, jesion, grochodrzew, cis. To ogólna zasada, aby docisk był wykonany z materiału twardszego niż świder. Jest to zasadne, gdyż na styku świdra z dociskiem powstaje bardzo duże tracie. Koniec świdra jest ścięty na ostro, przy małej powierzchni, znacznym docisku i dużej prędkości obrotowej dochodzi do szybkiego wzrostu temperatury. Bywa, że na styku docisk-świder jest większe tarcie/bardziej dymi, niż na styku świder-podstawka. W efekcie obniża się skuteczność łuku ogniowego.

Określanie twardości drewna jest trudne ze względu na jego niejednorodną strukturę. Twarde drewno, to nie tylko określony gatunek. Wybrane fragmenty drewna gatunków uznanych za miękkie mogą mieć wyższą twardość niż drewno gatunków uznawane powszechnie za twarde. Biel ma inną twardość niż rdzeń, boczne gałęzie inną niż pień, suche inną niż zawilgocone. Najwyższą twardością cechują się sęki. Znając te właściwości można zrobić cały zestaw do łuku ogniowego tylko z jednego gatunku drewna. Nie biegać po lesie w poszukiwaniu kilku różnych gatunków tylko, dlatego że tak ktoś powiedział.

Jak ktoś powiedział, nie posmarujesz, nie pojedziesz ;) Nie mniej ważne od materiału na docisk ważne jest ''smarowanie"'. Materiał, z jakiego wykonany jest docisk powinien, ale wcale nie musi, być twardszy niż świder. Tarcie można zniwelować odpowiednio ukształtowanym końcem świdra i smarowaniem. Pomaga podłożenie świeżego liścia, posmarowanie parafiną, tłuszczem, woskiem, żywicą. Te rozwiązania sprawdzają się w mniejszym bądź większym stopniu.

Dobrym rozwiązaniem jest użycie na docisk drewna drzew iglastych (np. sosna) zażywiczonego, a jeszcze lepiej z sękiem. Mamy dwa w jednym, twarde drewno i jednocześnie smarowanie. Szukamy grubszej gałęzi z mniejszą boczną gałęzią. Ścinamy na płasko i sprawdzamy czy się nadaje. Jak jest zażywiczony sęk, to grubsza gałąź przycinamy tak, aby wygodnie nam było operować dociskiem. Tym sposobem otrzymamy praktyczny docisk ze stałym smarowaniem i odpornym na ścieranie gniazdem. Podważyć można zatem pogląd, że docisk musi być wykonany z twardego drewna. Docisk z miękkiego drewna, jakim jest sosna sprawdza mi się lepiej niż docisk wykonany z dębu, a wiec drewna twardszego.

Cały zestaw (za wyjątkiem linki) łuku ogniowego - podstawka, świder, docisk i łuk można bez problemu zrobić z sosny. Oszczędność materiału, czasu i sił. Sosna, to jeden z najlepszych gatunków na łuk ogniowy. Smarujemy - rozpalamy ;)