czwartek, 1 listopada 2012

Into the wild

Pewnie większość z was już widziała ten film. Ja kilka razy i co jakiś czas wracam. Jeśli ktoś jeszcze nie widział to gorąco polecam. Przed filmem przeczytałem książkę o tym samym tytule. Dużo dokładniej opisuje całą historię i pozwala lepiej zrozumieć co się wydarzyło. Film jest uzupełnieniem książki. Dobrze pokazana niebanalna historia o tragicznym finale, piękne widoki, muzyka.



To tak, na dzisiejszy dzień. Pamiętajmy o wszystkich, których wśród nas, już nie ma...


Radość kryją lasy gdzie nie zbłądzą ludzie;
Rozkosz czeka na brzegu, co sam tkwi w bezkresie;
Jest gdzieś społeczność, której nikt nie budzi,
Gdzie głębin czuć bezmiar i fal ryk się niesie:
Kocham ludzi wciąż silnie, lecz mocniej Naturę...

                                                        -Lord Byron

7 komentarzy:

  1. Niestety nie widziałam filmu, zresztą bardzo rzadko oglądam filmy...ale książkę chciałabym przeczytać. Może uda się gdzieś tu w pobliżu odnaleźć. To smutne, więc nie można samotnie w głuszy leśnej przeżyć? To znaczy nie przeżyć ale zwyczajnie żyć - jak traper czy pustelnik? No, tu, choć to Bory Stobrawskie, nie ma problemu z samotnością, z lewa i z prawa słyszę często piły widzę koleiny ciągników wywożących drewno, jeden nawet zerwał nam kabel telefoniczny. A przecież dawno temu człowiek żył wśród lasów. Jak to więc jest?

    OdpowiedzUsuń
  2. Annael, niestety cywilizacja się ciągle rozwija nie patrząc na przyrodę. U mnie w 3 lata wycięli kilka km lasów, teraz w środku jest budowa autostrady a dookoła lasy. Szkoda, że jeszcze kilka lat temu jak las był cały nie chodziłem do lasu. Byłoby co obserwować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie da sie, możemy na jakiś czas być gośćmi w lesie.
    Film jest odpowiedzią na to pytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę sobie sprzeciwić się. Długo o tym myślałam. Film nie jest odpowiedzią, film jest tylko filmem i kieruje się prawami filmu. Udało mi się jedynie przejrzeć tekst - napisy do filmu, ale to nie jest pełnowartościowe.
      Mam pytanie: a gdyby w tamtym miejscu znalazł się np jakiś prawdziwy indianin? A gdyby w tamtym miejscu znalazł się np Krisek? Ciebie tam nie stawiam, bo chociaż masz wiedzę i umiejętności ( których prawdopodobnie zabrakło tamtemu chłopcu ) - nie masz wiary. Bo trzeba uwierzyć, że to ma sens, a nie że to się da zrobić. Jeśli las jest twoim domem i przyjacielem to musi się dać tam mieszkać. Tylu na przestrzeni wieków było pustelników... Dla człowieka najtrudniejszą rzeczą jest samotność i brak poczucia sensu tego co się robi, po co się żyje.

      Usuń
  4. Przeczytaj książkę, naprawdę warto, wiele rzeczy wyjaśnia.
    Na pytania nie odpowiem, przykro mi ale to nie forum.
    Tyle z mojej strony.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiele lat upłynęło, ale widzę sens wypowiedzi.
    Do Annael i innych "radosnych optymistów".
    Wilson "stety" ma rację.
    Praprzodkowie żyli w SPOŁECZNOŚCIACH zbieracko-łowieckich.

    Pojedynczy człowiek musi mieć broń i zastawiać sidła oraz łowić ryby: MIĘSO!
    Bezmięsnie można być "domowym" wegetarianinem (sklepy!).
    Pustelnicy jednak mieli ogródki w których coś tam uprawiali, hodowali kózkę lub inny drobny inwentarz.
    Tzw. "pasący się mnisi", dysponujący sierpem, nie żyli zbyt długo i umierali wycieńczeni i od chorób z niedożywienia.
    Indianin przeżyłby najdłużej.
    Dawniej zwierząt było więcej, ludzi mniej. ALE, były drapieżniki! Dlatego ludzie żyli w grupach a nie solo. Okresy głodu też zapewne bywały, no i dołączył do nas pies i ZŁODZIEJ kot (indianie jedli oba gatunki jak trzeba było).

    Aby zrozumieć temat, trzeba przejść przez 2-3 podręczniki i poznać podstawy żywieniowe człowieka, to "bujanie w chmurach" się skończy. Pies

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie "na topie" w mediach jest ROZDMUCHANA sprawa z skrajnie niedożywioną trzylatką i jej rodzicami.
    Z tej okazji uczestniczyłem w kilku dość burzliwych dyskusjach, tak na temat tej rodziny jak i wegetarianizmu.
    Nie wypowiadam się w sprawie tej rodziny i przyczyn stanu dziecka, bo nie znam wszystkich faktów. Moja ocena byłaby nieuczciwa.
    Co się tyczy wegetarianizmu i WEGETACJI na zdobycznej zieleninie, to jestem "zawiedziony" poziomem wiedzy niektórych rozmówców.
    Wydawało mi się, że jest tyle wiedzy w IT oraz szeroko pojętej przestrzeni publicznej iż nikogo nie trzeba dodatkowo edukować :-(
    To smutne, ale ludzie dalej nie mają dostatecznej wiedzy z zakresu dietetyki. Dodam, ludzie wykształceni!
    Z ostrożnego optymisty, stałem się umiarkowanym pesymistą :-(
    Na szczęście "wszystkożerny" Wilson (jako i ja), jest pozytywnym przykładem odżywiania. Nie ma tu "samej trawy" bo "zwierzątka cierpią", tylko są tu wszystkie grupy produktów niezbędne do prawidłowego rozwoju organizmu.

    Nie mam zamiaru nikogo POUCZAĆ, raczej chciałbym uwrażliwić choć część fanów Wilsona na dobór tego co jemy. Wszystkożerność TAK, ale w pewnych okolicznościach warto dietę modyfikować. Jakich? Proszę: kontuzja, choroba, zwiększony wysiłek fizyczny, wysoka/niska temperatura otoczenia itd.
    Gdy czegoś brakuje w pożywieniu organizm zaczyna niedomagać a następnie chorować. (i wystarczy)
    Jedząc "dzikie" zwiększamy prawdopodobieństwo uzupełnienia mikroelementów i witamin. Nasi praprzodkowie "Wilsony" jedli kilkaset % więcej roślin i zwierząt niż człowiek współczesny. Hipermarkety powodują, że nie odżywiamy się sezonowo (zdecydowana większość!). To zubożenie różnorodności można zastąpić "jakością" ale trzeba mieć dużą wiedzę.
    Podjadając "dzikie" uzupełniamy nasz organizm o te mikroelementy, których brakuje w produktach uprawianych przemysłowo, na mocno wyjałowionej z mikroelementów ziemi (obniżona zawartość).
    Pies

    OdpowiedzUsuń