poniedziałek, 13 maja 2013

Puszcza, pustelnia, pustka



Kolejny raz na kilka dni wybrałem się w Bieszczady, przybliżona trasa Pasmo Otrytu → Pustelnia → Łopiennik → Dydiowa. Z uwagi na termin wybrałem rzadziej odwiedzane miejsca. Było krótko ale intensywnie, warunki dopisały, robiłem to co zwykle, wędrówka, obserwowanie, nauka, nowe znajomości, przy wieczornym ognisku wysłuchałem mnóstwo niesamowitych historii.

Puszcza, kojarzy się z prastarym, nieprzebytym lasem z ogromnymi drzewami i dziką zwierzyną. Takie właśnie, zbliżone wyglądem do pierwotnej puszczy, są lasy w masywie Otrytu. Bardzo podoba mi się to miejsce i często tam wracam. Rozległe lasy pełne starych drzew, ogromne buki, jodły, gnijące powalone kolosy utrudniające marsz. Dużo strumieni z czystą wodą, mało polan, ciekawa roślinność i świat zwierząt. Miejsce gdzie można zaszyć się w lesie na kilka tygodni i nie uświadczyć widoku człowieka.

Pustelnia, miejsce odosobnienia dla myśliciela, ascety, osoby pragnącej żyć w izolacji od społeczeństwa. Kiedyś zobaczyłem zdjęcie, które przestawiało coś, co wydawało mi się nierealne w naszym kraju myślałem, że to zdjęcie historyczne lub zrobione gdzieś indziej, no ale nie w Polsce. Byłem ciekawy jak wygląda pustelnia w XXI wieku., w dobie lotów w kosmos, nowoczesnych technologii, tworzyw sztucznych - chata z bali. Bez ciepłej wody, prądu, telewizora, lodówki, a gdzie najbliższy sklep, przystanek PKS? Nawet drogi tam nie ma, tylko zarośnięta wąska ścieżka, środkiem transportu jest łódka.



Większość z nas, przyzwyczajona do pewnych standardów, nawet nie wyobraża sobie życia w takich warunkach. Zapewne budowniczemu pustelni o to chodziło, świadomie wybrał miejsce odludne i niedostępne. Któż z nas nie marzył o własnej chacie w lesie nad jeziorem, w pięknej i czystej okolicy, o samotnej egzystencji, w izolacji od innych. Marzymy i zwykle na tym się kończy, nie robimy nic by cokolwiek z tych marzeń zrealizować, bo to się wydaje niedostępne, przerasta nas.
Bieszczady zawsze przyciągały ciekawych ludzi, jednym z nich jest właśnie Juliusz Wasik ''Julek spod Dębu'', spędził w tym miejscu kilkanaście lat, z przerwami, na zimę opuszcza to miejsce.

Wybrał życie w samotności, ubóstwie, wśród bieszczadzkiej przyrody, odwiedza go tam sporo przyjaciół i przepływających turystów, to jego sposób na życie. Chatę zbudował własnoręcznie z drzew, które przyniosła woda, w Zatoce Suchego Dębu, w wodzie stoi uschnięty, bardzo duży dąb, którego widać już z daleka. Przepięknie położona nad brzegiem  jeziora Solińskiego, widok wschodu i zachodu słońca w tym miejscu ma jakąś magiczny wymiar. Żywi się tym co znajdzie w lesie i złowi na wędkę oraz tym czym podzielą się z nim odwiedzający. Bez wygód, w skrajnej biedzie choć sam czuje się bogaty, jest Juliuszem I, Królem Włóczęgów. Dookoła ładne widoki, las, woda, cisza. Widziałem już wcześniej kilka pustelni ale ta wywarła na mnie największe wrażenie. 


 Pustka, właśnie tak, mimo że Bieszczady są zamieszkane a turystów z roku na rok coraz więcej, to uważam, że jak nigdzie indziej można doznać tutaj wrażenia pustki. Szczególnie odwiedzając miejsca po dawnych wsiach, pozostały pojedyncze drzewa z owocowych sadów, układy tarasowych pól, kamienne podmurówki domostw, fragmenty glinianych skorup. Najczęściej prócz przydrożnych kapliczek i tablic informacyjnych nic nie dostrzeżemy, trzeba uważnie się rozglądać i odszukiwać śladów historii, najlepiej teraz na wiosnę zanim bujna roślinność zasłoni wszystko. Zdajemy sobie sprawę jak bardzo nietrwałe jest to, co z takim trudem całe życie budujemy, gromadzimy, przyjdzie nasz czas i wszystko będziemy musieli zostawić, bez słowa skargi.
W takich miejscach ogarnia mnie zaduma, zastanawiam się co po mnie zostanie, jak długo zostanę w pamięci innych. Czy to co robimy ma sens, a jeśli tak, to jaki?



 Jest takie powiedzenie, że by poczuć wolność potrzeba przestrzeni i samotności. W Bieszczadach odnajduję wolność, wrócę tam jeszcze nie raz.

4 komentarze:

  1. Witaj, zazdroszczę Ci tych wędrówek po Bieszczadach. Pustelnia w tak dzikim zakątku to jest to o czym marzę, chociaż i teraz jestem sama tu pod lasem, jednak nie do końca, wioska blisko, ludzie tędy przejeżdżają do pracy a i rodzina odwiedza. Pustkowie? Może te pozostałości po ludzkiej obecności tak sprawiają lecz las tętni życiem. Jak wokół zaczną krążyć komary jak smoki to świat bardzo i to bardzo się zawęża tak, że zostaje tylko komar i ja :)
    Chciałabym pojechać na taki piknik archeologiczny lecz na razie nie jest to możliwe, a szkoda. Pozdrawiam i ufam, że w galerii znajdzie się trochę fotek i tu jakaś relacja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pustelnia jest pusta. Dwa domki, do wyboru.
    Ty zazdrościsz mi a ja zazdroszczę Julkowi spod Dębu. Nie jedna osoba chciała by mieć taka swoją pustelnię, Ja wcześniej czy później zrealizują swój plan, konsekwentnie, krok po kroku. To mnie napędza, motywuje, po to żyję.
    Położenie pustelni nad samym brzegiem jeziora Solińskiego jest o tyle korzystne, że nie ma tam prawie komarów, unikają one miejsc otwartych i wietrznych.
    Z Rydna będą zdjęcia i relacja, proszę tylko o cierpliwość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zdrowie pozwoli to tak sobie wyobrażam moją starość. Julek jeszcze znalazł odrobinę dziczy w naszym kraju. Niestety najgorsze u nas są właśnie zimy. Widziałem podobnego dziadka-pustelnika na Krecie. Tam klimat pozwala cały rok mieszkać w górach, hodować jakąś kózkę czy owcę i jeść pomarańcze...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz Mr Wilson, że pozwolę sobie odpowiedzieć otóż w pustelni całkiem spokojnie może być piec ( z kominem ) i pustelnik może hodować kózkę i w naszym klimacie. Najważniejsze, żeby to było, jak napisał Mr Wilson - pustkowie, pustkowie od ludzi, od cywilizacji. Pustelnicy zazwyczaj hodowali jakieś zwierzątko i uprawiali maleńki ogródek, chociaż bywali i tzw pustelnicy wędrowni. Nie musisz szukać pomarańczy, ugotuj sobie świerkową marmoladę :)

    OdpowiedzUsuń