niedziela, 5 marca 2023

Zbiór i oczyszczanie świerkowej żywicy



Do produkcji lepiszcza potrzebowałem żywicy sosnowej lub świerkowej, a tej zapasy skończyły mi się pod koniec jesieni. Przez kilka lat korzystałem z żywicy sosnowej zgromadzonej w plastikowym pojemniku, który znalazłem w lesie. Jest to pozostałość po żywicowaniu sosen w celach gospodarczych. 

Kilka tygodni temu wybrałem się do lasu, aby uzupełnić zapas żywicy. Znalazłem dorodny świerk, którego pień do wysokość kilku metrów był pokryty licznymi naciekami żywicy.



Zastygłą żywicę oddzielałem od pnia zaostrzonym patykiem i zbierałem do puszki. Z tego jednego świerka żywicy było tyle, że napełniłem nią dwie metalowe puszki o pojemności około 0,5 l każda. Niestety żywica ta była w dużym stopniu zanieczyszczona fragmentami kory, igliwiem, ściółką itd. 


Przyznaję, że nigdy wcześniej nie bawiłem się w oczyszczanie żywicy, nie było mi to potrzebne. Gdy potrzebna była mi żywica, to szedłem do lasu i chodziłem, aż ją znalazłem. Nie miałem z tym najmniejszego problemu. Tym razem potrzebowałem czystej żywicy do produkcji dobrej jakości lepiszcza. Przetestowałem kilka sposobów oczyszczania żywicy. Najlepszy patent zakłada wykorzystanie muślinowej tkaniny. Wycinamy, np. ze starej firanki, fragment o wielkości 30x30 cm. Na środku umieszczamy zanieczyszczone kawałki żywicy oraz kamyk dla obciążenia. 



Zawijamy brzegi tkaniny i wiążemy sznurkiem.



Pakunek z żywicą wkładamy do naczynia z wodą i stawiamy na żarze/ogniu.  



Wysoka temperatura spowoduje zagotowanie się wody i jednoczesne topienie żywicy. Przenikać ona będzie przez materiał i zbierać na powierzchni wody. Zanieczyszczenia pozostaną w woreczku. 



Żywica przenika stopniowo. Po godzinie gotowania wyciągnąłem woreczek, a do garnka wlałem trochę zimnej wody (aby przyspieszyć stygnięcie, spieszyłem się). Żywica płynna w ciągu kilku sekund zmieniła postać na półpłynną. Zebrałem ją na patyk i palcami uformowałem. Wybrałem ten sposób przechowywania żywicy, bo jest dla moich celów najkorzystniejszy. W każdej chwili mogę odłamać dowolnej wielkości fragment. Gdy przechowywałem stopioną żywicą w metalowej puszce, to czasem miałem problem aby się do niej dobrać. Szczególnie przy niskich temperaturach.  

Wynikiem oczyszczania żywicy z zastosowaniem muślinowego woreczka jest bardzo czysty produkt finalny. Jest to też metoda bezpieczna, a garnek po takim eksperymencie łatwo doczyścić. Minusem jest konieczność posiadania muślinu, naczynia oraz pracochłonność. Przy jednokrotnym gotowaniu z zanieczyszczeniami w woreczku pozostaje część żywicy. Zwykle powtarzam proces jeszcze raz - zmiana wody i gotowanie. Po takim zabiegu żywicy w oczyszczanym materiale zostaje bardzo niewiele.  



Niekiedy można znaleźć kawałki zastygłej żywicy pozbawione zanieczyszczeń lub występują, ale w stopniu nie mającym znaczenia.


Gdy jest potrzebna żywica, to podgrzewam ją w ognisku.



Drugi sposób na oczyszczenie żywicy nie wymaga muślinowego woreczka. Potrzebne będą nam za to dwie metalowe puszki lub pojemniki. Do mniejszej puszki, w której w dolnej cześć robimy wcześniej małe otwory, wrzucamy kawałki zanieczyszczonej żywicy. Wstawiamy to do większej puszki, a całość w żar. Wysoka temperatura spowoduje stopienie żywicy i przeciekanie jej przez otwory do większej puszki, gdzie będzie się gromadzić. Czystą żywicę zbieramy, zanieczyszczenia pozostaną w mniejszej puszce. Metoda mniej bezpieczna, gdyż żywica może się zapalić jeśli będzie za wysoka temperatura. Kolejny minus, to konieczność posiadania dwóch puszek. Metoda brudna, obie puszki wymazane żywicą. 



Na zdjęciu poniżej, na dłoni, kawałki oczyszczonej w ten sposób żywicy. Ciemniejszy jej kolor wynika z faktu, że nie upilnowałem ogniska i doszło do zapalenia się żywicy. 



Na ostatnim zdjęciu widzimy dwie metody oczyszczania żywicy jednocześnie. W puszcze po prawej gromadziłem czystą żywicę. Opisałem tu metody, które sam sprawdziłem, ale możliwości jest więcej. 


1 komentarz:

  1. A drzewiej w każdym większym lesie metalowy pojemniczek spotykałem na dużych grubych iglakach. To było kiedyś. Zakłady koksownicze zamawiały faszynę a dzieci z podstawówki jeździły sadzić las: "pamiętajcie: zielone do góry, brązowe na dół !". Panta rhei ... .

    OdpowiedzUsuń