niedziela, 15 września 2024

Nad morzem

,,Lubię wracać tam, gdzie byłem już'' Morze poza sezonem jest to dobrym miejscem wypoczynku. Atrakcyjne również pod względem uprawiania bushcraftu. To dlatego w roku ubiegłym i obecnym spędziłem trochę czasu nad polskim morzem. Było zwiedzanie linii umocnień nadmorskich, portów, muzeów, skansenów, wiosek, miast, lasów, wydm itd.  Zobaczyłem spory kawałek wybrzeża, od ujścia Wisły na wschód oraz od Półwyspu Helskiego na zachód. Oba wyjazdy zebrałem w jednym wpisie. 

Molo, przystanie, porty, kina, bary, restauracje i inne lokale, mnóstwo atrakcji stworzonych przez człowieka. Największe atrakcje oferuje jednak natura - słońce, niebo, wiatr, woda, wydmy, las. Jeśli dołączyć do tego możliwość przećwiczenia elementów bushcraftu to urlop uważam za udany. 

Każdy wyjazd nad morze to jakieś wspomnienia. Ten zapamiętałem ze względu na przygodę z arcydzięglem litworem. Piękna, okazała i aromatyczna roślina, względem której miałem pewne plany. Liczne stanowisko tej rośliny odkryłem przy ujściu Wisły i bardzo się z tego powodu ucieszyłem. Zrobiłem zdjęcie, wąchałem, dotlałem ... Dzień upalny i słoneczny. Szczęśliwy i nieświadomy poszedłem dalej. Po kilku godzinach skóra w kilku miejscach zaczęła się czerwienieć, pojawiły się pęcherze, które wypełniały się płynem i powiększały swoje rozmiary...

Oparzenia, po których obecnie nie ma śladu wyglądały groźnie. Mam za swoje...

Żywności zdobytej (i bezpiecznej) było dużo. Zaskoczyła mnie duża ilość dzikiej rukoli w niektórych nadmorskich miejscowościach. Nic tylko rwać i robić sałatki :) 

Objadałem się owocami morwy, porzeczek i dzikich czereśni. Na zdjęciu solanka kolczysta, ciekawa roślina rosnąca na nadmorskich piaskach i solniskach o dużej zawartości soli mineralnych. 

Sprawdzałem przydatność materiałów wyrzuconych przez morze, pod różnymi kątami: uzyskania narzędzi, broni, źródła ciepła, schronienia, wody, pożywienia itd. Sieć rybacka, splątana i porwana ale to potencjalne narzędzie połowu ryb. 

Morze wyrzuca na brzeg różne rzeczy, martwe ryby nie należą do rzadkości. Następnym razem wykupię pozwolenie i spróbuję złowić coś na wędkę. 

Wędrując wzdłuż wybrzeża co chwila pod nogami dostrzegałem jakiś materiał krzemieniarski. Kilka minut i narzędzie gotowe. 

Niektóre odcinki wybrzeża były mocno chronione. Wierze obserwacyjne, bunkry, transzeje i stanowiska dział większego kalibru. Miejsce na odpoczynek/schronienie.



Foliowy worek na śmieci stanowi doskonale ochroni przed wychłodzeniem. 


Martwy rak pręgowany. W niektórych miejscach jest ich naprawdę bardzo dużo. Mogą być potencjalnym łatwym źródłem białka. 


Garść drobnych bursztynów. Jakby udało się na coś wymienić? 


Słodka woda. Pod stromymi klifami łatwo było znaleźć wysięki. W ciągu całego dnia wędrówki napotykałem co najmniej kilka bezpiecznych źródeł wody. 


Schronienie wykonane z tego, co morze wyrzuciło na brzeg. Mam zapewnioną ochronę przed słońcem, wiatrem i deszczem. 


Tego typu schronień w nadmorskich lasach znalazłem bardzo dużo. Zwykle słabo uszczelnione. 


Jak zwykle ćwiczyłem techniki ogniowe: łuk ogniowy, świder ręczny, krzesiwo tradycyjne, butelka z wodą. Zestaw łuku ogniowego wykonany w całości z materiałów znalezionych nad brzegiem morza. Docisk z muszli sprawdza się bardzo dobrze. Problemem może być wiatr, trzeba wtedy znaleźć zaciszne miejsce np. za wydmami.


Ogrodzenie terenu dawnego poligonu.


Wydmy i morze. Miło się zdrzemnąć na ciepłym, miękkim piasku. 


Kamienista plaża u podnóża wysokiego klifu. Pnie drzew zapewniają dobrą osłonę podczas noclegu. 


Port, można zajść i zrobić zakupy np. świeże ryby prosto z kutra.


Dla zachowania równowagi kolejny urlop spędziłem w górach :) 

4 komentarze:

  1. Pogoniły insekty Wilsona z bagien aż nad morze!
    W wietrzną pogodę ich małe skrzydełka "nie wyrabiają".
    Co do "ażurowych szałasów", to mogą być konstrukcje-szkielety pod folię, plandekę itd.
    Prawdziwy miłośnik przyrody, zawsze znajdzie coś dla siebie i odkryje mnóstwo atrakcji, bez względu na teren (myślę tu o przyrodzie, bez terenów zagospodarowanych przez człowieka).
    Tereny nadmorskie mają swoje atuty i atrakcje, no i jest to jakieś tam urozmaicenie (to tak jak "w jadłospisie").
    Z bursztynu wykonał bym leczniczą nalewkę na spirytusie - LEK. Naprawdę skuteczny specyfik, który niejednokrotnie stosowałem z dobrymi rezultatami.

    Tak na marginesie :-). "Z pamiętnika turysty" : Idę napić się piwa za sklep - Wilson! Wieczorem boję się otworzyć konserwę ... .
    Warto zmieniać rejony (nie tylko góry, które kocham) nawet nie dla samej przyrody, ale dla wielu przymiotów cytowanych przez Artura.

    Fajna relacja, może kogoś zainspiruje i zachęci do nadmorskiego trampingu.
    Pies

    OdpowiedzUsuń
  2. No i zapomniałem skomentować fotodermatozę Wilsona, ładnie zresztą zilustrowaną.
    Roślin o działaniu fotouczulającym/fototoksycznym jest całkiem sporo. Najgroźniejszym zielskiem jest cieszący się złą sławą barszcz sosnowskiego.
    ALE człowiek nieobeznany w temacie może się mocno zdziwić po zażyciu niektórych leków! Czytać "tasiemcowe" ulotki, po to one są !!!
    Popularne ziółka (rumianek, nagietek, krwawnik, dziurawiec ... itd) wypijane w postaci naparów, też fotouczulają.
    Opalanie (smażenie się) ogólnie nie jest zalecane jako niezdrowe. Co innego przebywanie na słońcu w ruchu! Bardzo wskazane, z wielu powodów, w tym dla syntezy vit. D, która jest dla człowieka niezbędna.
    Wracając do fotki Wilsona.
    Skończyło się dość łagodnie, ale po barszczu Sosnowskiego czy Montegazziego są oparzenia II i III stopnia! Pozostają po nich blizny.
    Za takie działanie odpowiadają u barszczy furanokumaryny zawarte we włoskach i soku roślin, które pod wpływem promieni słonecznych UV powodują takie paskudne oparzenia. No cóż, rośliny bronią się jak mogą, nie tylko przed bakteriami czy wirusami. Ssak też musi uważać, bo zielone wcale nie musi oznaczać, że bezbronne.
    Tak mi się przypomniało jeszcze o pasternaku, który dziko rośnie i jest atrakcyjnym dzikim warzywem. Przy silnym słońcu trzeba to mieć na uwadze. Pies

    OdpowiedzUsuń
  3. ... "Morze poza sezonem jest dobrym miejscem do wypoczynku." ...

    Dokładnie mam takie samo zdanie na temat WSZYSTKICH ROZREKLAMOWANYCH ATRAKCYJNYCH miejsc w Polsce.
    Nie po to (ja) jadę w teren aby znosić: wrzask, nawoływania, smród papierosów, tłok, kolejki i inne wątpliwe "atrakcje".
    Daruję sobie i innym "gigantyczną litanię", którą mógłbym dopisać do "atrakcji", bo i po co?
    Nie przeszkadzają mi ludzie w terenie (jak nie "drą RYJA") ale ich ilość : "stonka turystyczna" już owszem. Zloty i "spędy" to inna "bajka".
    Na zdjęciach Wilsona widzę przyrodę, nie tłumy i plażę "fok".
    Więc w "sezonie" mnie również nie ma w deptanych przez "stonkę" miejscach.
    Taki mały skrawek morza mamy, Tatr też "ociupinkę" a biznes i zdzierstwo tam po prostu kwitnie i dobrze się ma.
    Miło jest stwierdzić, że nie wszyscy do szczętu ogłupieli i w "owczym pędzie"
    tłoczą się na atrakcyjnym skrawku rozreklamowanego terenu w określonym terminie.
    Z roku na rok nas ubywa, a ciekawe miejsca i tak "puchną"!
    Hmmm. Po sezonie może i bez tłoku ale "wizytówki" zostają!
    :-) To przed sezonem?
    Wilson daje radę, ja też, to może i inni zauważą, że można "stonkę wykiwać".
    terminowo i przede wszystkim nie reklamować fajnych miejsc.
    Koneserzy i tak dotrą, reszta NIE MUSI.
    Taką plażą to i ja mogę poszwędać się, i nie przeszkodzi mi kilkanaście mijanych osób (ale nie co 3 metry!).
    Pies

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobnego komentarza wymaga "BIO wdzianko" Wilsona.

    W czasach gdy o cokolwiek było trudno i wszystko się "załatwiało", kombinowałem i ja. Przerobiłem sporą ilość worków, płacht malarskich i co tylko foliowego.
    Zawsze trzeba być przygotowanym na improwizację w potrzebie chwili.
    Ale takie foliowe wdzianka prócz niskiej ceny i nieprzewiewalności mają jeszcze minusy. Brak oddychalności/wentylacji, to krótka droga do zapocenia i dyskomfortu. O Wilsona nie boję się wcale, chodzi bez plecaka. Ja z plecakiem i plecy będą mokre po kilku minutach. Mnie wiatr pleców (plecak) nie przewieje.
    Takie worki wykorzystuję za to na biwakach dla ochrony plecaka przed deszczem, błotem i grzebaniem przez osoby niepowołane.
    Dużo lepsze wydają mi się taniutkie (?) przezroczyste foliowe peleryny przeciwdeszczowe. Kiedyś takowe używałem, i jeszcze do niedawna widywałem u innych. Też nie oddychają, ale ochrona lepsza i wentylacja też ("cug").

    Wiadomo : "Jak się nie ma co się lubcia ... ". Dużo lepsza jest wkładka z gazety "na klatę" pod koszulkę, niż "prezerwatywa". Papier dodatkowo wchłania wilgoć!
    Jak nie muszę to osobiście nigdy nie zastosuję worka jako kamizelki.
    Być może w bezruchu, podczas "kiblowania" z użyciem dodatkowej perforacji?

    Swego czasu dyskutowałem z pewnym producentem odzieży alpinistycznej, o sporej rzecz jasna wiedzy fachowej. Podał On ciekawy przykład z historycznym zastosowaniem wielowarstwowego worka PAPIEROWEGO celem ratowania zdrowia i życia (w postaci rękawa).
    Zatem :-) gazeta na klatę i plecak na plecy, lepsze od "prezerwatywy".
    Pies

    OdpowiedzUsuń