Patent na wykonanie prostego pojemnika na zapałki i draskę. Trwały, szczelny, łatwy do wykonania.
Łuski wykonane z tworzywa sztucznego możemy znaleźć na terenach obwodów myśliwskich. Do wykonania potrzebujemy dwóch sztuk. Pierwsza łuska będzie pojemnikiem, a druga po oddzieleniu metalowej części, będzie wieczkiem. Wieczko powinno być dokładnie spasowane aby nie zsuwało się samoistnie z pojemnika. Dla pewności pojemnik można udoskonalić o zawleczkę lub okleić np. taśmą naprawczą.
Łuskę myśliwską wykorzystać można również do sygnalizacji. Nic nie trzeba robić szczególnego, wystarczy odpowiednio przyłożyć usta i dmuchać. Gwizdek z łuski ma bardzo donośne brzmienie.
Takie śmieci też bywają w lesie! Pan sędzia z panem prokuratorem, zmęczeni Jegermeistrem :-) nie takie rzeczy "gubią" po lasach. :-)
OdpowiedzUsuńCo się tyczy samego płynu dodającego odwagi przed kabanem, to puste opakowania "po", też widuję w okolicy ambon.
Śmieć znaleziony w lesie jest pełnoprawnym surowcem do wykorzystania.
Co do bezkosztowych przedmiotów, zabieranych lub pozyskanych w terenie, to od użytkownika zależy, czy spełniają jego oczekiwania. Jedni zadowalają się estetyką inni patrzą na ich masę a wymagający zwracają uwagę na parametry.
Komu raz zawilgły zapałki czy zamokła zapalniczka lub paliwo turystyczne itd., ten z pewnością zadba następnym razem o należyte zabezpieczenie, tak przed wodą jak i przed wilgocią z powietrza.
Nie wiem jak z wodoodpornością Wilsonowego pojemnika (bo może go jeszcze trzymać w woreczku strunowym) dodatkowych osłon wszak kilka być może.
To opakowanie z pewnością dobrze chroni główki zapałek przed uszkodzeniem mechanicznym i dla niektórych ma swój styl. Wspomniana taśma może też dodatkowo uszczelniać pojemnik. Ja osobiście włożyłbym na dno troszkę waty dla amortyzacji. Inną kwestią jest draska. Powinna być tak transportowana, aby przy wielokrotnych wstrząsach, (np biegu) masa główki nie tarła o draskę. Bo, "licho nie śpi!". Można by tak jeszcze trochę na ten temat moralizować, ale to co napisałem wystarczy. Warto jednak mieć coś dodatkowego (LEKKIEGO) dobrze zabezpieczonego, używanego gdy podstawowe źródło zawiedzie. Bez tego czeka nas "piłowanie drewnem o drewno" :-) jak Wilson!
Pies
No to w ramach "audytu" a raczej krytycznej samokontroli :-) zrobiłem mały przegląd, przed "mokrym sezonem" gratów związanych z ogniskiem.
OdpowiedzUsuńJako "manelarz' nie wyrzucam przeróżnych opakowań po lekach i innych szczelnych plastikowych pojemniczków, bo to "w teren" przydać się może.
Okazało się, że niezłym "chomikiem" jestem, bo co tylko nadawało się do zabezpieczenia źródeł ognia natychmiast zagospodarowywałem.
Od przybytku głowa nie boli! Fakt. Istotne jest jednak podwójne zabezpieczenie, bo niestety licho nie śpi :-(.
Nigdy się na pojemnikach wodoszczelnych nie skułem, co nie znaczy, że tak będzie zawsze i ja mam potrójne zabezpieczenie.
Trudno tu coś konkretnego polecić, bo wszystko jest przypadkowe oraz zaadaptowane ad hoc.
Jak nie jesteśmy pewni, zawsze można zastosować domowy test w wiaderku z wodą lub włożyć do woreczka strunowego taki pojemniczek. Ja zachęcam aby brać (w razie złej godziny) zabezpieczoną rozpałkę/podpałkę. Użyjemy, jak stwierdzimy, że "jest kicha" i szkoda czasu na zabawę z korą brzozy (której brak) lub "nie ma czasu na zabawę". Tego nie musi być wiele, tylko ma być "sprytne".
Każdy ma inne warunki, a klucz w tym aby było pewne i za darmochę. Robimy sobie systematycznie niewielki "zapasik" i na wyjazd nigdy nam nie zabraknie.
Che, che jak skleroza nam nie splata psikusa.
Pies