czwartek, 14 grudnia 2017

Sznurek z jeżyn i łuk ogniowy

Skręcanie sznurków z ''cokolwiek w ręce wpadnie'' bardzo mi się spodobało. W biurze ćwiczę skręcanie sznurków z papieru toaletowego, papierowych ręczników, chusteczek higienicznych, foliowych torebek na kanapki czy gazet. W domu wycinam cienkie taśmy z butelek PET i przerabiam je na wytrzymałe sznurki. Cześć garderoby takie jak krawaty, spodnie, koszulki czy nawet stringi znajdą nowe zastosowanie. A w terenie testuję kolejne naturalne surowce powroźnicze: trawy, łodygi, korzenie, łyko. Sznurki skręcam pod kątem zastosowania do łuku ogniowego.

Od kilku tygodni mam kłujący problem, jeżyny :) Tą boleśnie kłującą i czepliwą roślinę zna chyba każdy. Zbieranie jej smacznych owoców okupione bywa podrapanymi do krwi nogami, rękami oraz wbitymi w skórę kolcami. Zarośla splatanych, wysokich jeżyn są niejednokrotnie nie do przebycia, tworzą zaporę niczym z drutu kolczastego. Ta roślina ma też pozytywne strony, nie tylko smaczne owoce i herbatki, ale też całkiem dobry materiał powroźniczy. Z jej elastycznych, długich pędów dostępnym przez cały rok można skręcić sznurek. Technik, w zależności od jakości pędów, jest kilka.

Najbardziej pracochłonna technika polega na wyodrębnianiu włókien z łodyg, a następnie skręcaniu z nich sznurka. Łodygi przełamujemy w dłoniach lub rozbijamy tak, aby oddzielić elastyczne włókna od części zdrewniałych. Postępujemy dokładnie tak jak z pokrzywą. Technika ma ta uzasadnienie w przypadku, gdy pędy jeżyn są kruche i niemożliwe jest wykonanie sznurka z całych pędów.

Kolejne sposoby bazują na wykorzystaniu całych pędów. Po usunięciu liści i kolców mniej lub bardziej je skręcamy ze sobą, tak by utworzyły wytrzymały sznurek.

Najszybszy sposób to wzięcie wiązki elastycznych, cienkich łodyg, skręcenie ich razem (jak powrósło) i użycie. Tak możemy postąpić tylko z niektórymi gatunkami jeżyn.

Trzeci sposób to skręcanie sznurka z pojedynczych pędów. Więcej czasu zajmuje niż wcześniejszy, ale za to mamy wytrzymalszy produkt końcowy i większą gwarancję sukcesu.

Pierwszą próbę wytrzymałości przeprowadziłem na uschniętych pędach. Szukałem na bagnach boczniaków, a przy okazji znalazłem zbrązowiałe, ale wciąż elastyczne pędy jeżyn. Były tak cienkie, że nie wierzyłem w sukces. W domu złożyłem te kilka 3-4 (dokładnie nie pamiętam) pędy razem i niedbale skręciłem tak tylko, aby się nie rozlatywały. Przywiązałem do łuku i zacząłem świdrować aż otrzymałem żar. Ku mojemu zdziwieniu prowizoryczny sznurek wytrzymał.

Drugą próbę zrobiłem ze świeżymi, zielonymi pędami. Wybrałem długie, ładne pędy o średniej grubości. Kolców pozbyłem się przeciąganiem po pniu i dociskaniem patykiem. Zrobiłem metrowy kawałek i zamocowałem do łuku. Sznurek skręcony z dwóch pędów szybko się rozleciał. Nie wiele pomogło skręcenie sznurka z 4 pędów. Nie widziałem zatem sensu by dalej pogrubiać sznurek. Świeże pędy jeżyny zawierają dużo soku. Skręcony z nich sznurek jest śliski, mało elastyczny i szybko ulega przerwaniu. Nie znaczy to jednak, że świeże pędy do niczego się nie nadają i nie można za pomocą nich uzyskać ognia. Skoro nie możemy zrobić  bardziej wytrzymałego sznurka to wyjściem z tej sytuacji jest częstsza wymiana na nowy. Robimy zatem kilka sznurków i gdy ulegnie rozerwaniu wymieniamy. Uzyskamy tym sposobem żar, ale pod warunkiem, że każdy sznurek wytrzyma co najmniej kilka - kilkanaście obrotów świdra.


Trzecią próbę przeprowadziłem ze sznurkiem skręconym z podsuszonych przez klika dni pędów. Jeżyny zwiędły i stały się bardziej elastyczne. Praca przy skręcaniu stała się łatwiejsza w porównaniu do świeżych pędów, a sam sznurek miękki i elastyczny. Wytrzymałość jego również okazała się większa niż sznurka zrobionego ze świeżych pędów. Tym samym sznurkiem z jeżyn udało mi się kilkukrotnie uzyskać żar łukiem ogniowym.




Nowością było dla mnie zastosowanie sznurka wykonanego z pędów jeżyn, a także technika owijania i mocowania sznurka. Świder dla zwiększenia tarcia owijałem sznurkiem trzykrotnie. Jego koniec od strony ręki nie był tradycyjnie przywiązany do łuku, lecz trzymałem go w dłoni. Sznurkiem oplotłem kilkukrotnie dwa palce i przycisnąłem kciukiem. Wydaje się, że jest to tylko utrudnienie. Tak nie jest, to nietypowe rozwiązanie w określonych przypadkach ma sens. Na początku miałem trudność z przytrzymaniem w czasie pracy łukiem sznurka i jego właściwe naciągnięcie. Przywiązałem więc koniec do łuku na stałe. Szybko jednak się okazało, że sznurek wykonany ze świeżych, naturalnych włókien rozciągnął się w czasie pracy łukiem. Musiałem odwiązywać i od nowa regulować naciąg. I tak kilka razy. Za mocno nie naciągnę, bo urwę sznurek, za lekko też nie, bo będzie się ślizgał na świdrze. Mało komfortowa sytuacja. Po kilku próbach wróciłem do wcześniejszej techniki, poprawiłem uchwyt i udało się.
Trzymając jeden koniec sznurka owinięty na palach łatwiej mogłem regulować napięcie podczas świdrowania. Takiej możliwości nie mamy w sztywnym łuku z przywiązanym na stałe do niego sznurkiem. Stosując zaś elastyczny łuk zwiększamy możliwość regulacji napięcia sznurka. Cecha ta w zasadzie nie jest istotna w przypadku stosowania współczesnych, nierozciągliwych sznurków.


Nie wspomniałem wcześniej nic, o gatunkach z jakich robiłem sznurki. To z powodu wielkiej różnorodności form tego gatunku. Niektóre atlasy wymieniają, że jest ich około 50-90. Nie zawsze jednoznacznie możemy stwierdzić, z jakim gatunkiem mamy do czynienia. Prawdopodobnie sznurki zrobiłem z łodyg jeżyny popielicy lub jej podobnej. Przy poszukiwaniu surowca kierujmy się cechami fizycznymi, to wystarczy.

Dawno nic własnego nie kręciłem, więc jeszcze filmik.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz