wtorek, 20 grudnia 2022

Łuk ogniowy - warianty podstawki z wycięciem na żar


Każdy element składowy łuku ogniowego można poddać modyfikacji. Dzisiaj zajmijmy się podstawką do łuku ogniowego, którą zmodyfikujemy o wycięcie, na którym zbierać będzie się żar. Możliwe są trzy rozwiązania: wycięcie zrobione na końcu podstawki, na długości poprzecznie do podstawki, oraz równolegle na całej długości podstawki. 


Technicznie zrobienie takiego wycięcia nie jest skomplikowane - strugamy deseczkę, robimy zagłębienie pod świder, zaczerniamy, a następnie nożem robimy wycięcie przecinające gniazdo. Wycięcie robimy głębsze niż ślad po zaczernieniu gniazda i na tyle szerokie, aby zmieścił się na nim pył wytwarzany podczas pracy łuku. Precyzyjność wykonanego wycięcia przekłada się na sukces jakim jest otrzymanie żaru. 

Co zyskujemy jeśli zrobimy w podstawce wycięcie na żar? Po pierwsze to zmieszamy ilość elementów w zestawie - nie potrzebujemy dodatkowego elementu na zbierający się żar. Zwykle był to drewniany wiór, fragment kory lub liść. Drugą sprawą jest stabilizacja zestawu - żar zbiera się na podstawce, na tym samym elemencie w którym świdrujemy. Nie ma niebezpieczeństwa, że podstawa się nam będzie ''ślizgać" lub roztrącimy żar odsuwając podstawkę. Często popełniane błędy w tradycyjnym rozwiązaniu łuku ogniowego. Trzecia sprawa, podstawka z założenia jest  sucha. 

Wariant łuku ogniowego z wycięciem na żar był/jest bardzo rzadko stosowany. Faktycznie, jest z tym  trochę więcej zachodu. Nasuwa się więc pytanie, po co sobie utrudniać i tak nie najłatwiejszą technikę? Z pewnych względów podstawka z wycięciem na żar miała zastosowanie. Sprawdzała się lepiej niż tradycyjne rozwiązanie. 

Z tego co się dowiedziałem taki wariant łuku ogniowego stosowali  Innuici. Rozpalali oni ogień opierając podstawkę na kolanach, a nie na podłożu przyciskając stopą - sytuacja gdzie mamy wilgotne i niestabilne podłoże (śnieg). Wydaje się nam to dziwne, ale widocznie tak im było lepiej i tle. Ktoś powie - przecież mieli skóry, mogli rozłożyć i na nich świdrować? Tak, mogli. Technika wynikała z doświadczeń wielu pokoleń. 

3 komentarze:

  1. Cześć
    Zdaje się, że to w muzeum Alberta i Victorii przy ekspozycji poświęconej Inuitom widziałem takie zestawy do niecenia. Docisk był trzymany w zębach.
    Zastanawiało mnie jak sobie radzili z dymem gdy mieli to tak blisko twarzy?
    Była tam cała kolekcja "wiertarek" trzymanych w paszczy.

    Przy okazji, pozdrowienia z Bielska Białej
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Mam rysunki i myślę nad stworzeniem takiego zestawu z dociskiem trzymanym w zębach. Widocznie dym nie był specjalnie uciążliwy. Spróbuję, to coś więcej napiszę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, takich opcji nie uwzględniałem.

    OdpowiedzUsuń