poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Piec z kamieni i cebularze. Domowy bushcraft w czasach zarazy.



Karamba! Coraz więcej przepisów, coraz mniej wolności. Małymi kroczkami, pod różnymi pretekstami, przez zarazę, dla naszego dobra itd., ogranicza się nam kolejne swobody. Do czego to zdąża łatwo się domyśleć. Tak źle jeszcze nie było. Ciężko wytrzymać. Czuję się jak w więzieniu, jakby mi tlen odcięli. Osobiście najbardziej boleśnie odczuwam ograniczenia w przemieszczaniu się. Zakaz wstępu do LP łatwo obejść korzystając z lasów prywatnych. Cóż, trzeba przeczekać. Nie znaczy jednak to, że mam siedzieć bezczynnie. Mam swoją ''jaskinię'' i worki pełne krzemienia, ale nie tylko łupanie pozostaje. Przekładane na później projekty mają szansę na realizację. Nawet, jeśli nie posiadamy własnego podwórka czy trawnika przed domem, też możemy miło i pożytecznie spędzić czas. Bardzo dużo technik wykorzystywanych w terenie można wcześniej przećwiczyć w domu. Nie będę wymieniał. Kreatywność, odrobina optymizmu i do dzieła. Taki domowy bushcraft w czasach zarazy.

Z polnych otoczaków, które miałem zgromadzone pod stodołą, zbudowałem na trawniku piec. Tymczasowa konstrukcja samonośna w kształcie kopuły, niezwiązana trwale z podłożem, opalana drewnem, nisko emisyjna, na którą nie musimy występować o pozwolenie na budowę;) Jedna z zalet mieszkania poza miastem. Piec taki buduje się podobnie jak igloo. Na dole największe kamienie, na nich po obwodzie kładziemy kolejne coraz mniejsze tak, aby wzajemnie się wspierały, a konstrukcja nie uległa zawaleniu. Jest trochę przy tym zabawy. Dużo zależy od rodzaju materiału, jaki mamy do dyspozycji. Łatwiej układa się kamienie płaskie. Jednocześnie przy zachowaniu kształtu i wielkości kopuły nie może być zbyt dużych dziur pomiędzy kamieniami, gdyż piec będzie szybko stygł. Budowa pieca z kamieni zajęło mi niespełna 20 minut.

Zastanawiacie się, po co mi ten piec? A no do pieczenia. Mąkę, co zniknęła ze sklepowych półek wypada zużyć ;) Nie to bym uległ powszechnej panice, ale zapobiegliwie na czas ewentualnej kwarantanny i tym samym braku możliwości zrobienia zakupów zrobiłem małe zapasy najpotrzebniejszych artykułów. Wśród nich znalazł się worek mąki i siatka cebuli. Co z tego zrobić? Oczywiście cebularze:) Regionalny lubelski przysmak. Ciasto z przyrumienioną cebulą posypane makiem. Z braku tego ostatniego składnika wykorzystałem zebrane jesienią nasiona wiesiołka.


W piecu paliłem przez godzinę suchymi patykami pozyskanymi przy okazji cięć w ogrodzie. Po rozgrzaniu pieca na żeliwnej patelni umieściłem pierwszy wsad na próbę.


Co kilka minut zaglądałem  kontrolując stan wyrośnięcia i kolor. Po około 15 minutach mogłem spróbować pierwszego cebularza. Wyszedł nadspodziewanie dobrze. Sukces zaowocował wypiekami kolejnych cebularzy oraz pizzy.


Przy takiej ilości wypieków budowa pieca z kamieni nabrała sensu. Przed każdym kolejnym wsadem musiałem zrobić krótką przerwę, aby dorzucić kilka patyków i podnieść temperaturę pieca. Na cienkim cieście, z ulubionymi składnikami domowa pizza z pieca opalanego drewnem smakowała wszystkim.


Mówicie, że zamknięte bary, restauracje?  Ja tego nie odczuwam ;)

3 komentarze:

  1. No ja niestety w bloku. Zrobiłem już biedaświecę, pochewkę na nóż, palniki na dyktę, żywołapki na domowe szynszyle, bannoka i try stick. W najbliższy weekend albo więzienny dymek albo sieć. Chyba, że coś nowego mi do głowy wpadnie.
    Pozdrowienia z więzienia ... przepisów 😜

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrowienia z więzienia z wybiegiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza moja myśl to "wariactwo" a druga "chcę spróbować"! Piec do pizzy w ogrodzie? TAK!

    OdpowiedzUsuń