piątek, 10 grudnia 2021

Marmolada z brukwi. Marmolada, melasa i placuszki z buraka cukrowego

Wolność, niezależność, prepping. Czy Wy jesteście przygotowani? Zaglądacie czasem na kanał pierwszego polskiego preppersa św. pamięci Adolfa Kudlińskiego? Pokazywał on swoje gospodarstwo, które pod wieloma względami było niezależne. Chciałbym w przyszłości stworzyć coś podobnego. Jednym z kroków w dążeniu do niezależności żywieniowej jest własny ogród warzywny, któremu poświeciłem w tym roku dużo czasu. Nie będę opisywał szczegółowo co uprawiałem i ile, ale zbiory były obfite. Cześć przeznaczyłem na przetwory. Na zdjęciu widoczne są własnego wyrobu marmolada z brukwi oraz melasa z buraków cukrowych. To pamiątka z wyjazdu w Bieszczady, na który zabrałem kilka słoików domowych wyrobów. Na śniadanie do kawy miałem razowy żytni chleb, bundz oraz marmoladę i melasę. Po takim śniadaniu nie dość, że miałem energię na cały dzień chodzenia po górach, to jeszcze do głowy wpadały mi ciekawe pomysły. O tym jednak w kolejnym wpisie. Teraz wracamy do kuchni. 

Legendarna marmolada z brukwi pojawia się we wspomnieniach wojennych. Aleksandra Zaprutko-Janicka w książce "Okupacja od kuchni" pisze o niej tak - "Kolejnym żelaznym punktem, kartkowej listy zakupów była marmolada z... czegoś. Nie taka z przedwojennego przepisu, z jabłek z cynamonem, klarowna i aromatyczna. Na półkach sklepów rozdzielczych stało coś zupełnie obcego polskiemu przedwojennemu smakowi. Marmolada o wodnistej albo - przeciwnie- wprost betonowej konsystencji. Czy też raczej pseudomarmolada, bo dodawano do niej pastę z buraków i innych, równie atrakcyjnych wypełniaczy. "

Wyrabiano ją z tego, co łatwo dostępne i najtańsze: brukiew, obierki z buraków, rzadziej marchew czy owoce. Dosładzano sacharyną lub melasą. Marmolada nie zachęcała wyglądem ani smakiem. Miała prawie czarne zabarwienie, nieprzyjemny zapach i była niesmaczna. Jej spożycie prowadziło do problemów żołądkowych.

Taki obraz marmolady wcale nie zniechęcił mnie do podjęcia prób jej zrobienia. Na ten cel specjalnie wyhodowałem mały zagonek brukwi. We wrześniu wykopałem korzenie, oczyściłem, obmyłem i pokroiłem na mniejsze kawałki. Przepuściłem przez maszynkę do mielenia, a następnie smażyłem na patelni do zagęszczenia. Pod koniec dodałem nieco melasy z buraków cukrowych. Własnego wyrobu marmolada z brukwi radykalnie odbiegała smakiem i zapachem od pierwowzoru. Przyjemnie pachniała i zjadłem ją ze smakiem. Cóż, bywa niekiedy tak, że eksperyment pozornie udany, trzeba finalnie uznać za nieudany... ;)


Na zdjęciu poniżej marmolada z buraka cukrowego. Robi się ja podobnie do marmolady z brukwi, tylko nie dodajemy melasy. Buraki cukrowe czyścimy, myjemy i rozdrabniamy. Dalej masę podsmażamy na patelni aż do zagęszczenia. Smak słodki, bardzo dobry. 


O melasie (syropie) z buraków cukrowych już kiedyś pisałem. Robię je za każdym razem tak samo; oczyszczam, ścieram na tarce, odciskam sok i odparowuje do zagęszczenia. Po odciśnięciu soku z buraków poprzednim razem pozostałości wyrzuciłem na kompostownik. Nie lubię jak efekty mojej pracy nie są właściwie zagospodarowane. Tym razem starty miąższ użyłem do usmażenia słodkich placuszków. Do odciśniętej masy dodałem odrobinę cynamonu i mąki pszennej. Wyrobiłem ciasto, formowałem placuszki i smażyłem na rozgrzanym oleju na patelni. Smakują znakomicie.


Oczywiste kiedyś, mniej oczywiste obecnie. W czasach okupacji i niedoborów narzucane. Teraz, jeśli ktoś spożywa, to wyłącznie dobrowolnie. Z buraków czy brukwi można przygotować dużo smacznych i zdrowych potraw. 
Kartki, nakazy... Myślicie, że to już nigdy nie wróci? Hm...., może ten eksperyment miał co innego na celu...

7 komentarzy:

  1. Nie wiadomo jeszcze co nas czeka. Trochę zaniedbałam szlifowanie dzikiej kuchni. Dzięki. Koleżanka obiecała mi brukiew, muszę się przypomnieć. Buraków cukrowych tu raczej nie ma. Co to jest bundz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że znalazłeś czas żeby pisać. Odnośnie ostatniego akapitu, lepiej nie będzie, wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No wreszcie, a już miałem pisać zażalenie do redaktora naczelnego w sprawie braku publikacji...
    Ostatnio eksperymentowałem z burakiem pastewnym bo nie miałem cukrowego, z jednego 4 kilogramowego wyszło około 0.25 l syropu, placuszki na śniadanie dla 4 os rodziny i pełnowymiarowa blacha ciasta.
    W przyszłym roku też sadze w ogrodzie.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjjjj Arturze, nie kracz! (Wowa zdolnyj takij syn ... ) Wieś zawsze sobie poradzi, ale w mieście ... . Wracając do brukwi i buraków, jeszcze się "załapałem" i to wcale nie eksperymentalnie. W podkarpackim to korpiele (vel karpiele) tak św. pamięci babka prawiła. A młode "podrośnięte" na surowo, to poezja smaku, którą pamiętam do dziś. Sokiem z wygotowanych buraków pastewnych dosładzano herbatę (ZIOŁOWĄ, nie prawdziwą!) jeszcze w latach 50 i 60 XX w. Info pewne, bo rodzinne i od żyjących.

      Usuń
  4. Brukiew kojarzy się (odchodzącemu już pokoleniu) z biedą i wojną. Bo tak bywało, plenna i niezawodna. ALE wyrośnięta ma specyficzny smak i (nie dziwię się) jedzona zbyt często, ma prawo obrzydnąć (związki siarkoorganiczne). Młoda zaś jest przepyszna i rzeczone związki są atrakcją (jak u rzodkiewki) nie stanowią problemu.
    Brukiew zaś jest wyjątkowo cennym w składniki mineralne oraz witaminy, warzywem. Widuję ją jako składnik puszkowych zup produkcji niemieckiej. Naszym nadal źle się kojarzy? Pomyślałem, że można by tak młodą upiec w ognisku, jak ziemniaki, cebulę czy buraki ćwikłowe. Te ostatnie, chłopcy pasający krowy (zaraz po wojnie) na Lubelszczyźnie , piekli w ognisku. Info rodzinne. Pies
    ps. Była też oryginalna metoda rozpalania ogniska, bez zapałek!

    OdpowiedzUsuń