poniedziałek, 18 lutego 2013

Zapalniczka Czejenów



Przetestowałem już wiele różnych naturalnych hubek, spędziłem mnóstwo czasu na ich zbiór i przygotowanie, ale w poszukiwaniu nowych rozwiązań czasami zdarza się, że omijamy te najbardziej proste i oczywiste. To jest właśnie jeden z powodów, dla którego ciągle powracam do studiowania materiałów etnograficznych zamierzchłych kultur.

Nie wiem skąd się wzięła ''zapalniczka Czejenów'', dlaczego taka nazwa, skąd pochodzi i czy ma cokolwiek wspólnego z Czejenami - mało istotne. Mi bardzo spodobał się sposób działania takiego zestawu do niecenia ognia, prosty i jednocześnie bardzo skuteczny, genialnym rozwiązaniem jest zabezpieczenie hubki. Zestaw składa się ze stalowego krzesiwa, krzemienia, hubki i rogu. W tym przypadku hubką jest opalony patyk, hubka w najbardziej pierwotnej formie, jaką możemy sobie wyobrazić. Najlepiej sprawdzają się spróchniałe gałęzie miękkich gatunków drzew bez wyraźnej twardnieli ewentualnie z twardzielą, ale grubsze, z których wycinamy tylko biel. Szukamy drewna porażonego białą zgnilizna drewna, takie drewno jest jaśniejsze niż zdrowe (białe lub kremowe) i co najważniejsze powinno być miękkie (pod naciskiem będzie się uginać) i mieć włóknistą strukturę. Nie może jednak rozlatać się nam w rękach, właściwy dobór ma duży wpływ na skuteczność łapania iskier, trzeba spróbować jak łapią iskry różne kawałki drewna z różnych drzew zwłaszcza, jeśli mamy problem z rozpoznawaniem gatunków. Bez wątpienia próchno to najbardziej rozpowszechniony materiał na hubkę, to jego największa zaleta. Przy ognisku suszę i opalam z jednego końca 10-15 cm kawałek gałązki, zwykle lipy, wierzby lub osiki, o średnicy trochę większej niż róg, tak by się lekko klinował. Do przenoszenia hubki, zabezpieczenia jej przed wilgocią i uszkodzeniem zabezpieczamy ją kawałkiem rogu, bez tego opalony koniec wykrusza się, co może uniemożliwić zapłon od iskry. Rogiem nakrywamy płonący koniec patyka by go ugasić, suche spróchniałe gałązki bardzo dobrze się żarzą. Technika krzesania taka jak przy innych rodzajach hubek, wystarczy iskierka by opalony koniec zaczął się żarzyć.

Tyle opisu, jak to wygląda w praktyce widać na załączonym klipie wideo.

3 komentarze:

  1. Skąd pomysł na oryginalny tytuł?

    Zwęglone nadpalone bukowe próchno łapie iskrę od jednego uderzenia krzesiwem w krzemień. Co prawda bukowe próchno nie jest zbyt zwarte i łatwo się kruszy ale jest niezawodne i teraz mam zapas dla kilku pokoleń więc przy okazji chętnie się podzielę.
    Róg zakupiłem i obciąłem do pożądanej długości i jako "zapalniczka" spisuje się wzorowo.

    Zamiast rogu równie świetnie może nam posłużyć szyjka stylowej butelki przy odrobinie umiejętności i wprawy ucinamy odpowiednią szyjkę, zasklepiamy wlot, szlifujemy ostre krawędzie i nasz "róg-zapalniczka" gotowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejnymi wariantami na wykonanie ogniowego różka mogą być arkusz grubszej brzozowej kory z której wykonujemy "zawijas" zaszywając go następnie np. świerkowym korzeniem albo ceramiczny stożek wykonany na wzór z książki http://www.archive.org/stream/firemakingappara00houguoft#page/580/mode/2up ze strony 581.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skąd się wzięła nazwa napisałem, nie jest oryginalna, nie mój pomysł.

    Buk w mojej okolicy nie jest naturalnym składnikiem lasów, bardzo rzadko bywa nasadzany w LP. Nie wyszczególniałem wszystkich gatunków drzew z jakich próchno łapie iskrę, nie ma sensu. Prócz próchna można wykorzystać inne hubki, choćby hubiaka czy rdzeń bzu.

    Zamiast rogu też można użyć innych materiałów, możliwości jest dużo. Ja tylko podsunąłem pomysł i opisałem sposób działania, reszta w naszych rękach.

    Dzięki Gryfie za cenne uwagi.

    OdpowiedzUsuń