wtorek, 24 września 2013

Słowiańskie babie lato


Dostałem zaproszenie na kolejne warsztaty w Grodzisku Żmijowiska. Powiem szczerze, że perspektywa ponownego udziału nie wydawał się zbyt atrakcyjna, sam nie wiem dlaczego, może to ''zmęczenie sezonem''. I gdybym nie pojechał to bym bardzo żałował, to były pod wieloma względami wyjątkowe warsztaty.

Na samych warsztatach, które trwały w sumie 3 tygodnie nie byłem, ale za to po raz pierwszy byłem na Słowiańskim babim lecie, czyli posumowaniu tegorocznych warsztatów. Opiszę tylko to, co wydarzyło się podczas tych ostatnich dwóch dni, jeśli ktoś jest zainteresowany i czuje niedosyt informacji to odsyłam na stronę Żmijowisk:
http://zmijowiska.pl/news/warsztaty-ad-2013/
http://zmijowiska.pl/news/slowianskie-babie-lato-po-raz-czwarty/

Warsztaty odbyły się w obsadzie międzynarodowej, z Czech przyjechała ośmioosobowa ekipa z Centrum Archeologii Eksperymentalnej Destne, prezentowali oni kowalstwo, brązownictwo (piękne siekierki i ozdoby mieli), ciesielstwo i tkactwo (w tym rękawiczek!). Bardzo posmakowały mi robione przez nich placuszki ze zmielonej mąki na kamiennych żarnach z dodatkiem czosnku i pieczone w stalowej formie - to je výborné.
Andrei i Anna Petrauskas z Instytutu Archeologii Ukraińskiej Akademii Nauk w Kijowie próbowali uzyskać w dymarce żelazo z rudy darniowej po jej rozdrobnieniu i prażeniu.
Podobną dymarkę zbudowali również Władysław Weker i Tomasz Majer (PMA Warszawa), korzystali oni z innego rodzaju rudy. Mój udział w tym eksperymencie to ''odpalenie'' dymarek ogniowym świdrem ręcznym oraz pirytem i krzemieniem.
Marta Wasilczyk (Pracownia Ceramiki Artystycznej Lublin) kierowała pracami związanymi z pozyskaniem surowca, wyrobem i wypałem naczyń. Ceramika była wzorowanych na ceramice zabytkowej z VIII-IXw. typu chodlikowskiego. Czesi przywieźli do wypału naczynia z jasnej glinki toczone na kole garncarskim. Prócz tego powstały przęśliki, kości do gry i ''naczynka kultowe'' :)
Ogień w piecu garncarskim dla urozmaicenia roznieciłem łukiem ogniowym.
Pierwszy raz mogłem obejrzeć jak wygląda hartowanie naczyń w rozwodnionym zaczynie z żytniej mąki, powstała niepowtarzalnej urody ceramika o dużej szczelności.
Krzysztof Wasilczyk (Muzeum Wsi Lubelskiej) pozyskiwał smołę i dziegieć metoda beznaczyniową, ja niestety mogłem zobaczyć już tylko efekt końcowy.
Hanna Lis to jak zwykle eksperymenty związane z odtworzeniem pożywienia wczesnośredniowiecznych Słowian. Miałem przyjemność spróbować barszczu z barszczu w ciekawej wersji oraz prawdziwego żytniego chleba pieczonego w ognisku pod glinianym kloszem.
Eksperymenty Mariki dotyczyły farbowania naturalnymi barwnikami przędzy i tkanin. Ciekawe, żywe uzyskane z różnych surowców kolory, na który wpływ miał rodzaj naczynia - ceramika, żelazo i mosiądz.
Były także pokazy uzbrojenia i zainscenizowana potyczka wojów, przygotowana przez puławską grupę Dyptam, chętni mogli postrzelać z łuku.

W tym roku przypada 10 rocznica zmagań z archeologią doświadczalną na Grodzisku Żmijowiska, musiało więc być wyjątkowo. Przed częścią oficjalną członkowie Klubu Seniora z Wilkowa częstowali przybyłych gości regionalnymi smakołykami, dokładnie jakimi tego nie zdradzę :)
Do tej pory jest dla mnie zagadką w jaki sposób pewien pan, w regionalnym stroju z sumiastym wąsem o ponad 20 cm długości, radził sobie z jedzeniem :)

W części oficjalnej oczywiście przemówienia przybyłych gości i miejscowych władz, później część artystyczna.

Najlepsze jednak było na koniec. Przy zachodzącym słońcu, na tle obwarowań grodu obejrzeliśmy wyjątkowy, specjalnie przygotowany na tą okazję, spektakl z ogniem ''Żywioł'', Kto nie widział niech żałuje, mała próbka:
https://www.youtube.com/watch?v=pKOjZtT43Qs
https://www.youtube.com/watch?v=aUOotMZrQgs

Oczywiście atrakcji było więcej, bywalcy warsztatów dobrze o tym wiedzą:)

Co jeszcze, otóż zaszły korzystne zmiany w otoczeniu grodziska, zrekonstruowanych obwarowaniach, chatach i wyposażeniu. Bardzo spodobał mi się doświadczalny ogródek, który powstał w tym roku, z roślinami użytkowymi: len, soczewica, groch, bób, brukiew, rozmaryn, tymianek, kminek, koper, kolendra, mięta, gorczyca. Doskonale wkomponował się w otoczenie, nadał uroku otoczeniu zrekonstruowanych chat i stanowi ''zaplecze'' kuchni.

Ma to miejsce jakiś niepowtarzalny urok, dzięki gospodarzom, przybyłym gościom, ale nie tylko. Nie wiem jak to się dzieje, przyjeżdżam już trzeci rok z kolei na warsztaty i zawsze są doskonałe warunki pogodowe, pewnie gospodarze mają jakieś układy:)
Atrakcje w ciągu dnia zapewnione, o jedzenie nie musiałem się martwić, spałem w chacie i byłem szczęśliwy. Co mi tam mięciutkie łóżko w hotelu. Ja tu miałem ciszę w nocy, gwieździste niebo, poranny szron na okolicznych łąkach, pobudkę przez stadko kuropatw, pianie kogutów dobiegające z pobliskiego Chodlika, cudowny wschód słońca i orzeźwiającą kąpiel w zimnej wodzie pobliskiej rzeczki. Tego wszystkiego nigdzie nie kupię, to trzeba przeżyć samemu, właśnie tutaj, w Grodzisku Żmijowiska.

Zdjęcia: https://picasaweb.google.com/101961305466505913296/SOwianskieBabieLatoZmijowiska2013#

Ps. Paweł, dziękuję za zaproszenie.

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że tam byłeś i to zgrabnie opisałeś. Dzięki temu mam to podane jak na tacy i mogę się delektować :) Mam esencję. Dziękuję za filmiki i zdjęcia. Spodobały mi się tym razem stroje dziewczyn. Coś takiego muszę sobie zrobić. :)
    Szkoda, że moje Opole to nie jest Opole Lubelskie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do Annael: "Cudze chwalicie, swego nie znacie ... ". W zacnym grodzie Księcia Władysława (na obrzeżu) jest wszak Muzeum Wsi Opolskiej!
    Tam dopiero historii i zabytków oraz wszelkiego rękodzieła. Wilson (tak myślę) byłby zachwycony :-)
    Za jedyne 20 zeta można zwiedzać cały dzień! Oczywiście, ja bym tak zrobił, ale mojego kierowcę w "D" piekło, i musiał ganiać jakby go wściekły pies gonił!
    Wrócę tam z koneserami, którzy "kochają ręczną rzemieślniczą robotę", bo to nie tak: "bum, cyk i zrobione"! Materiałoznawstwo (co, kiedy, z czego i dlaczego) to podstawa dobrych trwałych wyrobów. Zaprzeczenie tych z PRC :-)
    Wracając do cennika, to teraz chałupy pozamykane aż do połowy kwietnia i zwiedzać oraz podziwiać można tylko robotę cieśli za jedyne 5 zeta.
    Ciekawym, czy któryś z "cwaniaków" potrafiłby wykonać z podarowanego, legalnego drewna, drewnianą chałupę (nie szałas!). ALE bez użycia 1 gwoździa!
    Pomijam tu oczywiście okna i drzwi, oraz rygle.
    Skoro przed wojną majstrowie potrafili, to znaczy, że się da! Zamiast gwoździ były dyble i połączenia ciesielskie. To dalej stoi, dopóki kornik i ogień nie strawi.
    Chciałbym choć połowę tej wiedzy mieć w głowie i rękach.
    Pies

    OdpowiedzUsuń