wtorek, 7 lutego 2017

Rok poszukiwacza roślin - luty


Luty nas nie rozpieszcza, po kilku dniach odwilży powróciła zima z kilku stopniowym mrozem i opadami śniegu. Oblodzony, twardy śnieg przykrył świeży puch. Zbiór dzikich roślin jadalnych w takich warunkach jest bardzo utrudniony. Większość roślin skryta jest pod warstwą śniegu, brnięcie przez śnieg i odkopywanie roślin wymaga dużo wysiłku. Kiedy uda się nam już wydobyć z trudem ze zmarzniętej ziemi kilka korzonków czeka nas jeszcze czyszczenie ich z błota, w zimnej wodzie, na mrozie. Kilka razy by wydobyć kłącza pałki spod lodu musiałem dziabać przerębel. Nie zawsze jednak jest tak strasznie, co zbierzemy możemy spakować do plecaka, a w domu przetwarzać dalej. Najzagorzalsi poszukiwacze dzikich roślin jadalnych nie kończą sezonu jesienią, gdyż dla nich sezon trwa cały rok. Nawet jak jest mróz i śnieg oni coś znajdą.

W lutym mniej jest dzikich owoców, objadają je ptaki, opadają, czasem tylko marne resztki znajdziemy. Rośliny, które można było zbierać w styczniu również są dostępne w lutym. Rośliny widoczne na zdjęciu zbierałem w ostatni weekend. Miałem mało czas na zbiory, ograniczyłem się, więc do zbioru surowców na herbatkę oraz dodatku do podpłomyków. Po prawej stronie zdjęcia widoczne są jednoroczne gałązki wierzby purpurowej, zebrałem je by zaparzyć z nich herbatkę podobnie ja z liści borówki (na środku zdjęcia). Pod rozłożystymi świerkami, gdzie śniegu było mało, znalazłem dużo szyszek. Po wysuszeniu szyszek chcę z nich pozyskać nasiona i dodać do podpłomyków.

Bardzo skromnie w lesie ze zbiorami.  Dobrze, że mam w piwniczce troszkę zakonserwowanych różnych dzikich, czas po nie sięgnąć. Korzystać z zapasów, opróżniać pojemniki, słoiki i butelki. Podjadając te smakołyki tęsknię za dzikim, zielonym jedzeniem, za pierwszymi smacznymi pąkami, listkami, a najbardziej marzę o pokrzywowych plackach. Chociaż w sumie, zjadłbym cokolwiek dzikiego i zielonego :)
Jakby śnieg stopniał i mróz odpuścił, to dobrał bym się do korzeni: dzika marchew, pasternak, wiesiołek, pięciornika, po zimie są delikatniejsze. W sprzyjających latach, gdy było słonecznie i ciepło zbierałem już o tej porze sok klonowy. Przyjdzie jeszcze poczekać pewnie, choć zwiastuny przedwiośnia w lesie już widać.

W naturze łatwo dostrzec cykl, zima dla dzikich zwierząt to czas niedostatku i głodu, wiosna to początek  odrodzenia w przyrodzie, pierwsze soczyste rośliny. Kolorowe lato to urodzaj owoców, i w końcu jesień, czas obfitości wszelkich roślin, zbiorów i gromadzenia zapasów. Tak myślę sobie, że gdyby chcieć poczuć się prawdziwym leśnym człowiekiem, dobrze było by do takiego cyklu nawiązać. Skoro jest zima, to czemu nie zastosować głodówki i nie zrzucić kilka zbędnych kilogramów, oczyścić organizm z toksyn? Dać odpocząć organizmowi psychicznie i fizycznie, odbyłoby się to z korzyścią dla naszego zdrowia. Głodówka jako taka forma przygotowania do wiosny, na początek nowego sezonu poszukiwacza roślin.

4 komentarze:

  1. hehe, głodówka nie dla mnie. Lepszy, myślę, pomysł co by na jesiennych zapasach przesiedzieć lutowe mrozy.
    Ale fakt jest faktem. Brak zieleni w lasach tej zimy. Tylko brąz, czerń i biel. No i tropy wszędzie. :) I dziki ubaw mają niezły.

    Pytanie z innej beczki. Nasiona nie wysypują się przed spadnięciem szyszek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy to w jakim momencie szyszka spadła z drzewa, zwykle część nasion zostaje w szyszce.

      Usuń
  2. Jeśli masz trochę cukru w zapasach, to fajnie zebrać maleńkie szyszki sosnowe i zasypać cukrem - pycha. Robią się kruche i całkiem czarne.

    OdpowiedzUsuń