poniedziałek, 20 listopada 2017

Pemikan


Pemikan. Tyle razy spotykałem się z tym słowem w książkach o Indianach, ale nigdy nie miałem okazji spróbować owego legendarnego pożywienia. Kiedyś każdy Indian, czy też traper wybierając się na polowanie lub dłuższą wędrówkę, miał przy sobie schowany zapas pemikanu. W tym roku wysuszyłem dużo wołowiny i mogłem spróbować pemmikanu własnej roboty.

Pemikan to mieszanka suszonego, roztartego na włókna mięsa z tłuszczem i niekiedy z jagodami. Tradycyjnie wykorzystywano do tego mięso bizonów, rzadziej jeleni i łosi, a później również wołowinę. Mięso suszono na słońcu, niekiedy lekko podwędzano. Wysuszone dokładnie chude mięso rozcierano na drobne włókna w kamiennym moździerzu, a następnie mieszano z taką samą ilością gorącego tłuszczu ( najlepiej twardy, niejełczejący). Do smaku dodawano też czasami suszone kwaśne jagody. Gotowe kawałki pemikanu formowano w wałki lub placuszki i trzymano zawinięte w chłodnym miejscu. Współcześnie przygotowuje się go najczęściej z wołowiny i przechowuje zawinięte w pergamin lub folię aluminiową. 

Pemikan to oryginalne jedzenie Indian północnoamerykańskich  żyjących w regionie Wielkich Jezior i Równin. W późniejszym czasie z tego rodzaju pożywienia korzystali traperzy i uczestnicy wypraw podbiegunowych. Indianie po udanych jesiennych łowach i dużej ilości mięsa do przerobienia, tak aby się ono nie zepsuło suszyli, a następnie przerabiali na pemikan. Jest to jeden ze sposobów konserwacji mięsa pozwalający na przechowanie go przez okres do kilku miesięcy. Z reguły pemikan przeznaczony był na chłodniejszy okres roku, zabierany głownie podczas polowań i wędrówek. Stanowił też zapas wysokoenergetycznej, pełnowartościowej żywności na okres zimy. Jest bogaty w tłuszcze, białka i węglowodany. Nie zawiera wody, jest lekki i pożywny. Można go jeść samego, jest świetną podstawą innych dań. Do garnka z wodą wrzucamy kawałek pemikanu, dodajemy to co znajdziemy w lesie (grzyby, rośliny) lub co tam jeszcze nam pozostało w plecaku (kasza, ryż, makaron, warzywa ) i gotujemy z tego pyszną, pożywna zupę.
Znane są opisy ludzi żywiących się przez kilka tygodni wyłącznie pemikanem bez ujemnego wpływu na ich zdrowie. Jest to wiec rodzaj super żywności. Jest a raczej był, gdyż z dzisiejszego punktu widzenia to dieta nazbyt obfitująca w tłuszcze i białko, a za mało w niej węglowodanów. No cóż, nie mierzmy ówczesnych potrzeb naszymi współczesnymi żołądkami i sposobem życia.

Zrobiłem dwie wersje pemikanu, mięso + tłuszcz oraz mięso + tłuszcz + owoce. Tłuszczu tyle, by związać pozostałe składniki. Ten z owocami i nieco mniejszą ilością tłuszczu był przeznaczony do podjadania na szlaku. Ten bez jako dodatek do gotowanych przez mnie w lesie zup ''ze wszystkiego'', czyli co nawinie się po drodze, to wyląduje w garze.

Z braku kwaśnych jagód dodałem suszone owoce czeremchy oraz jarzębiny. Co prawda są mało kwaśne, bardziej wytrawne lub cierpkie, jednak ich smak do pemikanu mi odpowiada. Nie chciałem dodawać dostępnej w sklepie żurawiny, która jest kandyzowana, nie przepadam za mięsem na słodko. Do smaku dodałem też odrobinę soli. Smak pemikanu jest bardzo dobry.

Żelazny zapas żywności przygotowany. Pakuję się zatem i wyruszam w drogę. Cześć.

4 komentarze:

  1. Za trudne, za upierdliwe i w moich warunkach fatygująca ciekawostka.
    Wilsonie, pokazałeś że się da i jak się to robi i chwała Ci za to.
    ALE: kto to jest w stanie jeszcze jeść! Na pewno nie 90% kobiet i duża grupa miętkim ... . Paru się zmusi, kilku stwierdzi: raz spróbowałem, basta!
    No i pozostaną koneserzy, do których ja nie należę.
    Wyższa konieczność, proszę bardzo, jemy i nie marudzimy. Pies

    OdpowiedzUsuń
  2. Drzewiej wyboru nie było no i "Turystycznej".
    Wprawdzie pasjonaci mogą sobie kupić maszynki do puszkowania wraz z paletą pustych puszek, ale trzeba jeszcze to mięcho upolować!
    Jak policzyłem, niezłą ilość (szczególnie w promocji) gotowych konserw za to można sobie kupić i polować wraz z przeróbką nie trzeba!
    A co jest? Słoiki! Taaa, tłuką się ... . Pemikan też ma swoje wady.
    Takim "pemikanem" dla mnie od dziesięcioleci jest: kostka rosołowa!
    Rzecz uniwersalna w kilku/kilkunastu smakach, stosunkowo niedroga, trwała i wbrew opiniom IDIOTÓW, bez "chemii". (wszystko jest chemią np. woda, sól!)
    Na bazie kostek da się ugotować w terenie wszystko co jadalne i można nawet nie dodawać soli.
    Suszoną wołowinę teraz wciskają pasjonatom survivalu. A ja starej daty łazęga, więcej zjem za te pieniądze polskiej konserwy i jeszcze puszka + blaszka wieczka "gratis" w pakiecie do wykorzystania na "cóś".
    A pemikan, no cóż, pozostaje jako upierdliwa ciekawostka dla pasjonatów.
    Pies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow...you are really shallow Man. Grettings for woman IDIOT who wants to be prepared.

      Usuń
  3. Dziękuję za obszerny fachowy opis tego indiańskiego jedzenia ,,na przetrwanie,, byłam ciekawa co to takiego i jak to wyglądało ( tak myślałam, że to musi być mięso z tłuszczem no i jagody) no bo co tam zbierać jesienią

    OdpowiedzUsuń