wtorek, 20 listopada 2018
Podpłomyki z owocami dzikiej róży
Początek miesiąca spędziłem w Bieszczadach. Stąd też pochodzi zdjęcie. Teraz raczej trudno będzie znaleźć owoce dzikiej róży, które nadawały by się na podpłomyki. Najwyżej za rok.
Wykonanie takich smakołyków, to nic skomplikowanego. W ciasto (mąka, woda, odrobina cukru) wgniatamy oczyszczone i rozdrobnione owoce, a następnie pieczemy je na rozgrzanym kamieniu przy ognisku. Pyszne, czuć wyraźnie owocową słodyczą lekko skarmelizowanej róży. Podpłomyki najlepiej smakują podane z herbatą z dzikiej mięty zaparzonej z okopconego, starego czajnika :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej:)w okolicach Łodzi jeszcze jest sporo owoców dzikiej róży w różnych fazach dojrzewania. Zrobiłeś mi smaka na coś fajnego. Może w niedzielę uda się wyskoczyć gdzieś w teren ;)
OdpowiedzUsuńCała trudność w wykonaniu podpłomyków z dzikiej róży polega na oczyszczeniu dzikiej róży. Po pierwszym razie czyszczenie większej ilości owoców róży zrozumiałem, dlaczego ten owoc się nie upowszechnił. Po prostu wymaga dużo pracy, a ludzie są leniwi.
OdpowiedzUsuńJa jednakowoż stawiam na upierdliwość włosków, nie lenistwo.
OdpowiedzUsuńOsobiście przetwarzam tak, aby nie tracić całego dnia z mizernym efektem pracy.