piątek, 4 stycznia 2013

Zimowe grzybobranie

W zimie na grzyby, dlaczego nie ? 

Grzyby lubię, znam i zbieram w ciągu całego roku, także zimą. Okres ten ma wiele zalet, nie ma komarów, kleszczy i innych uciążliwych owadów, po lodzie można dojść w miejsca, gdzie w innej porze roku jest to niemożliwe, konkurencja ze strony ludzi i zwierząt mniejsza, mniejsze ryzyko pomylenia i zatrucia się podobnymi gatunkami. Nie sztuką jest nazbierać kosz grzybów w pełni sezonu, zimą jest to trudniejsze ale możliwe, jeśli wiemy gdzie i co szukać. Wędrując przez las, brzegiem rzeki, tam gdzie rosną drzewa, nawet w nieznanej sobie okolicy, mamy możliwość nazbierania grzybów, które urozmaicą nasze posiłki.

Nie uważam by było to coś niezwykłego, chociaż niektórzy dziwnie mi się czasami przyglądają gdy im opowiadam, że wracam właśnie z grzybobrania. Traktuję to tak jakbym wyją grzyby z zamrażarki, tyle że stoi trochę dalej bo w lesie a nie w domu, o ile za oknami śnieg i mróz. Bo gdy mróz trochę odpuści to mamy możliwość nazbierać świeżych, są gatunki które rozwijają się w temperaturze niewiele wyższej od zera. Niewiele jest gatunków jadalnych które możemy w tym czasie znaleźć, ale te kilka nam w zupełności wystarczy. Spostrzegawczość to jedna z cech ludzi lasu.

Najbardziej cenię sobie boczniaka, w następnej kolejności zimówkę, ucho bzowe, gąsówkę, wodnichę i łyczaka, o ile jest wybór. Boczniaka łatwo zauważyć, jego duże owocniki porastają pnie drzew, czasami trzeba wdrapać się na drzewo lub poszukać w dziupli, wydajny i smaczny grzyb.
Ucho bzowe to grzyb wyjątkowy bo dostępny przez cały rok, rośnie głownie na martwych gałęziach dzikiego bzu. Zimówka zwraca uwagę swoją piękną barwą. Są to gatunki, które przez kilka lat pojawiają się na tym samym pniu, co rok o tej samej porze, warto zapamiętać takie miejsce. Gąsówkę i wodnichę, jeśli nie ma śniegu, szukam w ściółce.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz